O. KORDIAN MERTA OFM
PIERWSZE WIEŚCI O DZIECIACH Z RCA
Od kilku miesięcy staramy się
zorganizować pomoc dla dzieci chcących uczyć się w parafii Rafai w Republice
Centralnej Afryki. Z wielką radością chcemy z Wami podzielić się
informacjami, które przesłał nam o. Kordian Merta. Od 12 lat jest on
proboszczem parafii w Rafai, gdzie nie tylko stara się dbać o wzrost wiary
swoich czarnoskórych parafian, ale zatroskany jest także o ich rozwój
intelektualny, szczególnie tych najmłodszych. Pragniemy podzielić się
pierwszymi spostrzeżeniami, które dotarły do nas z Czarnego Lądu.
Rafai, 12.07.2002
Drodzy przyjaciele!
5
lipca uczestniczyłem w uroczystym rozdaniu świadectw w naszej szkole w
centrum. Pięciu najlepszych uczniów dostaje, oprócz świadectw, prezenty i
brawa, poczym wpadają w ramiona swoich rodziców. Każdy kolejno wywołany uczeń
dostaje mniej punktów, aż przychodzi moment, gdzie nie ma już oklasków, a słychać
szloch i łzy; ci uczniowie będą musieli powtórzyć rok. Dzieci są w tej
dziedzinie bezlitosne; gdy padały kolejne nazwiska tych, którzy nie zdali, słychać
było przeciągłe uuu... Przypomniały mi się czasy, kiedy sam czekałem na świadectwo;
nastrój był bardzo podobny, ale pod pewnym względem różnił się od
tutejszego. Dla nas był to pierwszy dzień wakacji, czyli wyjazdy, kolonie,
morze, góry, mecze piłki nożnej, gdzie końcowym gwizdkiem był ostatni
promyk słońca. Tu, w Rafai, dzieci nie mają o tym pojęcia. Skoro nie ma zajęć
w szkole, większość z nich pójdzie z rodzicami do pracy w polu. Po tygodniu
już tęsknią za szkołą. Życie w szkole jest znacznie ciekawsze niż w domu.
W wioskach rok szkolny jeszcze trwa - rozpoczął się 1 października, a zakończy
się 30 lipca. Około 75% dzieci otrzyma promocję do następnej klasy. Szkoły
różnią się między sobą. Centrum jest bardziej uprzywilejowane; każda
klasa ma swojego nauczyciela i wszystko pozostaje pod bacznym okiem siostry
dyrektor. W wioskach na jednego nauczyciela przypadają dwie, a nawet trzy
klasy. Dużo zależy od samego nauczyciela; nauczanie jest prawdziwym darem -
albo się go posiada, albo nie. Oprócz przekazywania wiedzy zadaniem
nauczyciela jest kształtowanie postawy ucznia - i tu rozgrywa się dramat
Afryki.
Prawdziwym bogactwem każdego afrykańskiego kraju są jego
mieszkańcy. Gdybyśmy jednak dziś w RCA znaleźli dziesięć razy więcej
diamentów, do tego dołożyli bogate pokłady złota i ropy, prawdopodobnie
pucze wojskowe byłyby jeszcze bardziej krwawe, korupcja rosłaby
proporcjonalnie do wzrostu dochodów. Nie sądzę, by życie było lepsze niż
dziś. Afryka skazana jest na modernizm; problem polega na tym, że musi być do
tego przygotowana. Bez dobrze funkcjonującego szkolnictwa, czyli solidnej
edukacji, zmiany na lepsze są niemożliwe. W
tradycyjnej Afryce, tej sprzed stu lat, obowiązywał ścisły podział pracy,
gwarantujący ład społeczny. Praca w wiosce była zarezerwowana dla kobiet -
gotowanie, pranie, sprzątanie, wychowywanie dzieci. Domeną mężczyzny była
praca poza wioską, czyli uprawianie pola (karczowanie lasu), polowanie i wojna.
Po dzień dzisiejszy ten podział determinuje życie w Afryce. Kilka lat temu w
lokalnym radiu wysłuchałem ze zdziwieniem przemówienia ambasadora Niemiec w
RCA. Wychwalał on pracowitość kobiet, które jeszcze przed wschodem słońca
rozpalają ogień, zamiatają podwórko, przynoszą wodę i przez cały dzień,
aż do zachodu słońca, krzątają się wokół gospodarstwa. Tymczasem mężczyźni,
jego zdaniem, siedzą albo leżą w cieniu drzew, nic nie robiąc przez cały
dzień. Dziwne, że pan ambasador nie zauważył, iż prawie wszyscy mężczyźni
mają sylwetki sportowców, choć nikt z nich nie uprawia sportu. Czyżby od leżenia
w cieniu drzewa mięśnie rozwijały się jak u atlety? A gdyby w okresie pory
suchej, kiedy karczuje się las, podał rękę temu leniuchowi, który przez cały
dzień nic nie robi, to odkryłby, że jego dłonie są twarde jak podeszwa w
butach. Problem w tym, że praca jest nieregularna i niezorganizowana. W Afryce
zmiany przyjmują się bardzo powoli. Jak przez stulecia, jedynym narzędziem do
uprawy jest krótka haka; taczka czy wózek to ciągle jeszcze rzadkość. Praca
poza wioską pozostaje domeną mężczyzny, z tym że zmieniło się
zapotrzebowanie na pracę. Dzięki Bogu, wojny już prawie nie ma, a był to stały
element życia Afryki. Możliwości polowania znacznie się zawężają - masowy
dostęp do broni palnej doprowadził do niemal całkowitego wytrzebienia
zwierzyny. Nasze siostry nauczycielki z Konga widziały po raz pierwszy
hipopotama dopiero w Rafai. Zatem pozostaje praca na roli. Ta z kolei ogranicza
się do potrzeb rodziny - uprawia się tyle, ile można zjeść; sprzedać można
bardzo niewiele - komu, jeśli każdy ma swoje pole? Dlatego też tych dni spędzonych
w cieniu drzew jest coraz więcej. W Rafai, mieście powiatowym, jedynymi ludźmi,
którzy codziennie idą do pracy, są nasz kucharz, nauczyciele zatrudnieni
przez misje, i co najważniejsze, prawie wszystkie dzieci w wieku szkolnym.
Przez sam fakt, że codziennie na wyznaczoną godzinę dzieci idą do szkoły,
wyrabia się w nich poczucie regularności. Co więcej, ta regularna praca
odkrywa przed nim nowy świat. W tym roku zaczęliśmy po raz pierwszy używać
nowych, bardzo dobrych podręczników szkolnych. W jednym z nich opisany jest
przekrój samochodu. Widziałem, jak chłopcy z entuzjazmem odczytywali kolejne
nazwy: silnik, zawory, łożysko, piasta, kardan; każde nowe słowo chłonęli
jak gąbka wodę. Jeśli chodzi o przekaz wiedzy, nasze szkoły spełniają
swoje zadanie. Pozostaje problem formacji moralnej oraz kształtowania wartości
- i tu zaczynają się prawdziwe problemy. Część naszych nauczycieli spełnia
swoje zadanie w miarę dobrze, niektórym musieliśmy jednak podziękować.
Znalezienie nauczycieli jest dla nas na dzień dzisiejszy największym kłopotem.
Nowy rok szkolny zaczniemy w dziesięciu szkołach z dwudziestoma nauczycielami.
W sierpniu wszyscy nauczyciele przyjdą do misji na trzytygodniowy kurs
przygotowujący ich do wprowadzenia nowych podręczników.
Do tej pory książki zastępowała długa tablica. Nauczyciel przed lekcją
kaligrafował i rysował wszystko, co potrzebował do lekcji - teraz każdy uczeń
będzie miał swoją książkę. Książki zostały wydrukowane przez Unię
Europejską, a rodzice mają zapłacić symboliczną kwotę wartości jednego
euro. Jak znam życie, 80% tych kosztów spadnie na nas, biorąc pod uwagę
fakt, że od października będziemy mieli 1200 uczniów - sprawa nie taka
prosta.
Drodzy przyjaciele, dzięki Waszej pomocy setki dzieci mogą
się uczyć. Ojciec Dymitr Żeglin zapewnia mnie, że o stronę finansową
przyszłego roku szkolnego nie muszę się martwić; mam tylko podać datę,
kiedy ma być dokonany przelew. Jeszcze dwa lata temu nawet nie śniłem o
podobnej sytuacji. W imieniu dzieci, ich rodziców i nauczycieli, składam
serdeczne podziękowanie.
Do Rafai dotarły dwie przesyłki z Polski. Wiola z Rybnika
napisała do swojej koleżanki, z którą chce korespondować w języku
francuskim - brawo Wiola! Drugi list, a raczej paczka (pierwsza paczka z Polski,
która dotarła do Rafai), nadeszłą od pani Ewy z Katowic. Jej podopieczna
jest uczennicą pierwszej klasy; została jednak przyjęta do szkoły trochę za
wcześnie (brak aktów urodzenia) i dla swego dobra będzie powtarzać rok.
Kiedy przed całą rodziną otwarto paczkę, mała rzuciła się na pluszową
maskotkę, pierwszy prezent w jej życiu. Natomiast długopisy, kredki, pisaki i
zeszyty zagarnął jej brat, bardzo dobry uczeń trzeciej klasy. Siostra
dyrektor, która obecna była przy tej scenie, zadbała o to, żeby podział był
adekwatny do potrzeb. Uczniowie, a raczej całe rodziny, odpowiedziały na list.
Ci spośród Was, którzy chcą do nas pisać, muszą pamiętać,
że część listów ginie, a wszystkie dochodzą z bardzo dużym opóźnieniem.
Życzenia Wielkanocne dostajemy często dopiero na Boże Narodzenie. Dzieci
bardzo cieszą się z listów, z prezentów. Jest to przemiłe, jednak trzeba
wiedzieć, że wysyłanie paczek z Polski jest bardzo ryzykowne. Dla tych, którzy
chcieliby do listu dołożyć solidny stukartkowy zeszyt, proponuję inne rozwiązanie
- na odwrocie koperty proszę dopisać: "Dołożyć zeszyt", a na
nasze konto przelać dodatkowe 5 zł. Warto też pamiętać, że funkcjonuje tu
francuski system, który nie pokrywa się z układem lini stosowanych w Polsce.
Jeszcze raz wszystkim składam serdeczne "Bóg zapłać".
o. Kordian Merta ofm
Tyle na razie informacji z Afryki. Serdecznie dziękujemy za
zaangażowanie się w naszą akcję, która przynosi wiele radości zarówno
dzieciom w Afryce, jak i Wam w Polsce.
Powrót do strony Listy