Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             


   Świadomość głoszenia Ewangelii wszystkim narodom, zgodnie z nakazem misyjnym Chrystusa (por. Mk. 16,15; Mt. 38,19), towarzyszyła Kościołowi od początku i zawsze prowadziła bardziej do czynnego rozpowszechniania Ewangelii w świecie...

       więcej>>


    Jak wygląda zaangażowanie na polu misyjnym braci z naszej prowincji Wniebowzięcia NMP z Katowic...

 więcej >>


  Galeria zdjęć dokumentujących pracę misyjną naszych współbraci oraz działalność naszego sekretariatu...

 więcej>>


     Linki do wybranych miejsc w Internecie - znanych i mniej znanych...

   więcej>>


 

   O. KORDIAN MERTA OFM
   PIERWSZE WIEŚCI O DZIECIACH Z RCA


   Od kilku miesięcy staramy się zorganizować pomoc dla dzieci chcących uczyć się w parafii Rafai w Republice Centralnej Afryki. Z wielką radością chcemy z Wami podzielić się informacjami, które przesłał nam o. Kordian Merta. Od 12 lat jest on proboszczem parafii w Rafai, gdzie nie tylko stara się dbać o wzrost wiary swoich czarnoskórych parafian, ale zatroskany jest także o ich rozwój intelektualny, szczególnie tych najmłodszych. Pragniemy podzielić się pierwszymi spostrzeżeniami, które dotarły do nas z Czarnego Lądu.


   Rafai, 12.07.2002

   Drodzy przyjaciele!

Prawdziwym bogactwem każdego afrykańskiego kraju są jego mieszkańcy.   5 lipca uczestniczyłem w uroczystym rozdaniu świadectw w naszej szkole w centrum. Pięciu najlepszych uczniów dostaje, oprócz świadectw, prezenty i brawa, poczym wpadają w ramiona swoich rodziców. Każdy kolejno wywołany uczeń dostaje mniej punktów, aż przychodzi moment, gdzie nie ma już oklasków, a słychać szloch i łzy; ci uczniowie będą musieli powtórzyć rok. Dzieci są w tej dziedzinie bezlitosne; gdy padały kolejne nazwiska tych, którzy nie zdali, słychać było przeciągłe uuu... Przypomniały mi się czasy, kiedy sam czekałem na świadectwo; nastrój był bardzo podobny, ale pod pewnym względem różnił się od tutejszego. Dla nas był to pierwszy dzień wakacji, czyli wyjazdy, kolonie, morze, góry, mecze piłki nożnej, gdzie końcowym gwizdkiem był ostatni promyk słońca. Tu, w Rafai, dzieci nie mają o tym pojęcia. Skoro nie ma zajęć w szkole, większość z nich pójdzie z rodzicami do pracy w polu. Po tygodniu już tęsknią za szkołą. Życie w szkole jest znacznie ciekawsze niż w domu. W wioskach rok szkolny jeszcze trwa - rozpoczął się 1 października, a zakończy się 30 lipca. Około 75% dzieci otrzyma promocję do następnej klasy. Szkoły różnią się między sobą. Centrum jest bardziej uprzywilejowane; każda klasa ma swojego nauczyciela i wszystko pozostaje pod bacznym okiem siostry dyrektor. W wioskach na jednego nauczyciela przypadają dwie, a nawet trzy klasy. Dużo zależy od samego nauczyciela; nauczanie jest prawdziwym darem - albo się go posiada, albo nie. Oprócz przekazywania wiedzy zadaniem nauczyciela jest kształtowanie postawy ucznia - i tu rozgrywa się dramat Afryki.
   Prawdziwym bogactwem każdego afrykańskiego kraju są jego mieszkańcy. Gdybyśmy jednak dziś w RCA znaleźli dziesięć razy więcej diamentów, do tego dołożyli bogate pokłady złota i ropy, prawdopodobnie pucze wojskowe byłyby jeszcze bardziej krwawe, korupcja rosłaby proporcjonalnie do wzrostu dochodów. Nie sądzę, by życie było lepsze niż dziś. Afryka skazana jest na modernizm; problem polega na tym, że musi być do tego przygotowana. Bez dobrze funkcjonującego szkolnictwa, czyli solidnej edukacji, zmiany na lepsze są niemożliwe. Praca w wiosce była zarezerwowana dla kobiet - gotowanie, pranie, sprzątanie, wychowywanie dzieci.W tradycyjnej Afryce, tej sprzed stu lat, obowiązywał ścisły podział pracy, gwarantujący ład społeczny. Praca w wiosce była zarezerwowana dla kobiet - gotowanie, pranie, sprzątanie, wychowywanie dzieci. Domeną mężczyzny była praca poza wioską, czyli uprawianie pola (karczowanie lasu), polowanie i wojna. Po dzień dzisiejszy ten podział determinuje życie w Afryce. Kilka lat temu w lokalnym radiu wysłuchałem ze zdziwieniem przemówienia ambasadora Niemiec w RCA. Wychwalał on pracowitość kobiet, które jeszcze przed wschodem słońca rozpalają ogień, zamiatają podwórko, przynoszą wodę i przez cały dzień, aż do zachodu słońca, krzątają się wokół gospodarstwa. Tymczasem mężczyźni, jego zdaniem, siedzą albo leżą w cieniu drzew, nic nie robiąc przez cały dzień. Dziwne, że pan ambasador nie zauważył, iż prawie wszyscy mężczyźni mają sylwetki sportowców, choć nikt z nich nie uprawia sportu. Czyżby od leżenia w cieniu drzewa mięśnie rozwijały się jak u atlety? A gdyby w okresie pory suchej, kiedy karczuje się las, podał rękę temu leniuchowi, który przez cały dzień nic nie robi, to odkryłby, że jego dłonie są twarde jak podeszwa w butach. Problem w tym, że praca jest nieregularna i niezorganizowana. W Afryce zmiany przyjmują się bardzo powoli. Jak przez stulecia, jedynym narzędziem do uprawy jest krótka haka; taczka czy wózek to ciągle jeszcze rzadkość. Praca poza wioską pozostaje domeną mężczyzny, z tym że zmieniło się zapotrzebowanie na pracę. Dzięki Bogu, wojny już prawie nie ma, a był to stały element życia Afryki. Możliwości polowania znacznie się zawężają - masowy dostęp do broni palnej doprowadził do niemal całkowitego wytrzebienia zwierzyny. Nasze siostry nauczycielki z Konga widziały po raz pierwszy hipopotama dopiero w Rafai. Zatem pozostaje praca na roli. Ta z kolei ogranicza się do potrzeb rodziny - uprawia się tyle, ile można zjeść; sprzedać można bardzo niewiele - komu, jeśli każdy ma swoje pole? Dlatego też tych dni spędzonych w cieniu drzew jest coraz więcej. W Rafai, mieście powiatowym, jedynymi ludźmi, którzy codziennie idą do pracy, są nasz kucharz, nauczyciele zatrudnieni przez misje, i co najważniejsze, prawie wszystkie dzieci w wieku szkolnym. Przez sam fakt, że codziennie na wyznaczoną godzinę dzieci idą do szkoły, wyrabia się w nich poczucie regularności. Co więcej, ta regularna praca odkrywa przed nim nowy świat. W tym roku zaczęliśmy po raz pierwszy używać nowych, bardzo dobrych podręczników szkolnych. W jednym z nich opisany jest przekrój samochodu. Widziałem, jak chłopcy z entuzjazmem odczytywali kolejne nazwy: silnik, zawory, łożysko, piasta, kardan; każde nowe słowo chłonęli jak gąbka wodę. Jeśli chodzi o przekaz wiedzy, nasze szkoły spełniają swoje zadanie. Pozostaje problem formacji moralnej oraz kształtowania wartości - i tu zaczynają się prawdziwe problemy. Część naszych nauczycieli spełnia swoje zadanie w miarę dobrze, niektórym musieliśmy jednak podziękować. Znalezienie nauczycieli jest dla nas na dzień dzisiejszy największym kłopotem. Nowy rok szkolny zaczniemy w dziesięciu szkołach z dwudziestoma nauczycielami. W sierpniu wszyscy nauczyciele przyjdą do misji na trzytygodniowy kurs przygotowujący ich do wprowadzenia nowych podręczników.Do tej pory książki zastępowała długa tablica...

...teraz każdy uczeń będzie miał swoją książkę... Do tej pory książki zastępowała długa tablica. Nauczyciel przed lekcją kaligrafował i rysował wszystko, co potrzebował do lekcji - teraz każdy uczeń będzie miał swoją książkę. Książki zostały wydrukowane przez Unię Europejską, a rodzice mają zapłacić symboliczną kwotę wartości jednego euro. Jak znam życie, 80% tych kosztów spadnie na nas, biorąc pod uwagę fakt, że od października będziemy mieli 1200 uczniów - sprawa nie taka prosta.
   Drodzy przyjaciele, dzięki Waszej pomocy setki dzieci mogą się uczyć. Ojciec Dymitr Żeglin zapewnia mnie, że o stronę finansową przyszłego roku szkolnego nie muszę się martwić; mam tylko podać datę, kiedy ma być dokonany przelew. Jeszcze dwa lata temu nawet nie śniłem o podobnej sytuacji. W imieniu dzieci, ich rodziców i nauczycieli, składam serdeczne podziękowanie.
   Do Rafai dotarły dwie przesyłki z Polski. Wiola z Rybnika napisała do swojej koleżanki, z którą chce korespondować w języku francuskim - brawo Wiola! Drugi list, a raczej paczka (pierwsza paczka z Polski, która dotarła do Rafai), nadeszłą od pani Ewy z Katowic. Jej podopieczna jest uczennicą pierwszej klasy; została jednak przyjęta do szkoły trochę za wcześnie (brak aktów urodzenia) i dla swego dobra będzie powtarzać rok. Kiedy przed całą rodziną otwarto paczkę, mała rzuciła się na pluszową maskotkę, pierwszy prezent w jej życiu. Natomiast długopisy, kredki, pisaki i zeszyty zagarnął jej brat, bardzo dobry uczeń trzeciej klasy. Siostra dyrektor, która obecna była przy tej scenie, zadbała o to, żeby podział był adekwatny do potrzeb. Uczniowie, a raczej całe rodziny, odpowiedziały na list.
   Ci spośród Was, którzy chcą do nas pisać, muszą pamiętać, że część listów ginie, a wszystkie dochodzą z bardzo dużym opóźnieniem. Życzenia Wielkanocne dostajemy często dopiero na Boże Narodzenie. Dzieci bardzo cieszą się z listów, z prezentów. Jest to przemiłe, jednak trzeba wiedzieć, że wysyłanie paczek z Polski jest bardzo ryzykowne. Dla tych, którzy chcieliby do listu dołożyć solidny stukartkowy zeszyt, proponuję inne rozwiązanie - na odwrocie koperty proszę dopisać: "Dołożyć zeszyt", a na nasze konto przelać dodatkowe 5 zł. Warto też pamiętać, że funkcjonuje tu francuski system, który nie pokrywa się z układem lini stosowanych w Polsce.
   Jeszcze raz wszystkim składam serdeczne "Bóg zapłać".
   o. Kordian Merta ofm

   Tyle na razie informacji z Afryki. Serdecznie dziękujemy za zaangażowanie się w naszą akcję, która przynosi wiele radości zarówno dzieciom w Afryce, jak i Wam w Polsce.

Powrót do strony Listy   


do góry
  
LISTY