Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             


   Świadomość głoszenia Ewangelii wszystkim narodom, zgodnie z nakazem misyjnym Chrystusa (por. Mk. 16,15; Mt. 38,19), towarzyszyła Kościołowi od początku i zawsze prowadziła bardziej do czynnego rozpowszechniania Ewangelii w świecie...

       więcej>>


    Jak wygląda zaangażowanie na polu misyjnym braci z naszej prowincji Wniebowzięcia NMP z Katowic...

 więcej >>


  Galeria zdjęć dokumentujących pracę misyjną naszych współbraci oraz działalność naszego sekretariatu...

 więcej>>


     Linki do wybranych miejsc w Internecie - znanych i mniej znanych...

   więcej>>


 


Wizyta w Boliwii Ks. Biskupa Jana Kopca z Opola oraz jego sekretarza ks. Jana Pyki. 
18.08.04 - 31.08.04


Gdy w ub. roku, w czasie odpustu Podwyższenia Krzyża św. na Górze św. Anny, spotkałem ks. Bp. Jana Kopca z Opola, powiedział mi na pożegnanie ze chyba wkrótce spotkamy się w Boliwii.... Przez następne miesiące tu w Boliwii wspominało się o możliwej wizycie ks. Biskupa. A już całkiem pewne stało się to po powrocie Biskupa Antoniego z tegorocznego urlopu. Było już pewne ze Ks. Bp. Kopiec ma dwa cele swej wizyty w Ameryce Pol. 
Pierwszy cel to Boliwia - Wikariat Apostolski Nuflo de Chaves.
Odwiedziny Bp. Antoniego oraz franciszkanów tu pracujących i w większości pochodzących z diecezji Opolskiej. Poznanie Wikariatu Apostolskiego, jego duchowieństwa, parafie, ludzi, nasza prace, nasze troski i radosci. Jeszcze jedno pragnienie w sercu miął Ks. Biskup Jan. Chęć poznania i zobaczenia przepięknych, starych, najlepiej zachowanych w Boliwii, słynnych Redukcji Jezuickich. Dwie znajdują się na terenie naszego Wikariatu. Pozostałe piec na terenie sąsiedniej, misyjnej diecezji San Ignatio.
Drugim celem wizyty ks. Biskupa w Ameryce Pol. jest Peru.
Od wielu lat pracują w tym kraju księża diecezjalni z diecezji Opolskiej. U jednego z nich odbędzie się 14.09.04 Poświecenie nowego kościoła. Jest wiec okazja ze ks. Biskup weźmie udział w tej uroczystości oraz odwiedzi pracujących tam misjonarzy z diecezji Opolskiej. 
W środę 18.08.04. wyładowali goście z Opola, na lotnisku w Santa Cruz. Przez prawie 12 dni miąłem okazje towarzyszyć Ks. Bp. Janowi Kopcowi i jego sekretarzowi Ks. Janowi Pyce zwłaszcza w odwiedzinach naszego Wikariatu Apostolskiego Nuflo de Chaves.

Środa 18.08.04.
Punktualnie o godz. 16.00 wylądował samolot Boliwianskich linii lotniczych LAB z Limy. Wraz z biskupem Antonim zaczęliśmy wypatrywać znajomych twarzy. Nie trwało długo jak ukazali się nam nasi goście. Już po twarzach dało się zauważyć ze goście są zadowoleni i cieszą się także tym spotkaniem. Po radosnym przywitaniu udaliśmy się do naszego Konwentu św. Antoniego. Po drodze chcieliśmy jeszcze pozdrowić ks. Bp. Stanisława z Santa Cruz, ale był poza domem. Tym bardziej wiec zaskoczeniem było dla nas, gdy zastaliśmy go już w Konwencie św. Antoniego. Była wiec powitalna kawa, dzielenie się pierwszymi wrażeniami z podroży i....omówienie planu na następne dni. Wieczorem odbyła się powitalna rekreacja, w której uczestniczył cały konwent, goście z Polski, Bp. Antoni także Br. Feliks i O. Cezar. 

Czwartek 19.08.04.
Tego dnia jakby gospodarzem był ks. Biskup Stanisław Doblasiewicz. Do południa oprowadził gości po katedrze, muzeum i placu przykatedralnym w Santa Cruz. Goście odwiedzili także seminarium diecezjalne gdzie tez kilkunastu seminarzystów z Wikariatu przygotowuje się do sakramentu kapłaństwa. Około południa spotkaliśmy się znowu w małym Polskim gronie na zaproszenie ks. Bp. Stanisława. Wspólny obiad w sympatycznej atmosferze zatrzymał nas nieco dłużej niż planowaliśmy. Wieczór był już dla gości małym odpoczynkiem i czasem aklimatyzacji do klimatu i jednak innego czasu. Różnica czasowa miedzy Boliwia a Europa to jednak 6 godz. Tzn. Gdy w Europie jest północ u nas jest dopiero 18.00 wieczorem.

Piątek 19.08.04. 
Po porannej mszy św. i śniadaniu O. Wojciech Mazur zabrał Ks. Bp. Antoniego oraz gości na tzw. Plan 3000 mil. Sa to peryferia Santa Cruz gdzie osiada nowa ludność. Często ludzie z gór, z wiosek. Na tym terenie powstają pomału dopiero jakieś struktury. Dzięki pomocy kościelnej buduje się tam nie tylko kościoły, ale przychodnie, szkoły, drogi. Ten teren jest tez duszpastersko obsługiwany przez nas franciszkanów z San Antonio. Goście złożyli tez wizytę biskupowi Castelliano. Jest to hiszpański biskup, który zrezygnował z pracy w diecezji. Przyjechał do Boliwii i tu zakłada ośrodki i szkoły dla najbiedniejszych, samemu mieszkając w bardzo skromnych prawie boliwijskich warunkach. Stwarza potężne dzieło pomocy najbiedniejszym. Do obiadu było jeszcze trochę czasu, wiec O. Wojciech pokazał tez miejsca jego pracy, jego działalności. Po południu odwożę gości na lotnisko. Wraz z Bp. Antonim maja zaplanowana 2 dniowa wizytę Sucre. Na lotnisku "niespodzianka". Dowiadujemy się ze samolot nie odleci. Następny możliwy ...następnego dnia rano. Pozostało wiec tylko wrócić do Konwentu. Goście wykorzystują czas na korespondencje, notatki ....

Sobota 20.08.04.
Rano kolejny kurs na lotnisko. Tym razem ...bagaże zostały przyjęte - jest wiec szansa ze poleca. Dopiero później się dowiedziałem ze wylecieli ...ale z 2 godz. opóźnieniem. Jednak krotki czas w Sucre wykorzystali bardzo intensywnie. Poznali piękne miasto ( konstytucyjna stolica Boliwii), odwiedzili współbraci, także miejsce tragicznej śmierci naszego współbrata O. Grzegorza, modlili się tez nad jego grobem.

Niedziela 21.08.04
Po mszy św. w naszej franciszkańskiej Rekolecie św. Anny , śniadanie i ...szybko na lotnisko. Tym razem nawet przed czasem wyładowali w Santa Cruz. Wraz z O. Cezarym odebraliśmy "podróżników" na lotnisku. W naszym Konwencie zjedliśmy obiad, potem mały odpoczynek i znowu w drogę.., tym razem już na nasz Wikariat. Do mostu w Paylon towarzyszył nam jeszcze O. Cezar. Tam przez prawie godzinę musieliśmy czekać na przejazd. Most jest właściwie kolejowy, tylko przystosowany do ruchu kołowego. W końcu jednak w żółwim tempie przetoczył się pociąg towarowy jadący z granicy brazylijskiej. Przed mostem oczywiście odbywa się handel. Można kupić i cos do zjedzenia i do picia, ale tez rożne towary codziennego użytku, odzież....prawie wszystko. W czasie postoju zabawiał nas swoim humorem O. Cezar wiec czas przeleciał nam szybko. Za mostem pożegnanie z Cezarem, on został w Paylon my ruszaliśmy w kierunku wikariatu. Po drodze małe "przystanki". Wpierw Siostry Sercanki z swym malutkim domku w Puerto Rico, potem O. Gustaw Mazur w 4 Canadas i tamże też siostry brazylijskie. Już o zmroku dojechaliśmy do naszych braci w El. Fortin. Tam jeszcze spotkanie przy Grillu w towarzystwie gospodarzy : Br. Feliksa - gwardiana i O. Stanisława Feliksa Skrzydło - Proboszcza. Wieczorem wszyscy nieco już zmęczeni udaliśmy się na spoczynek. 

Poniedziałek 22.08.04.
Zaraz z rana krotka wizyta misji , kościoła , domu sióstr i szpitala prowadzonego przez siostry bezhabitowe z Hiszpanii. Potem już wyjazd z El Fortin i mała przerwa na śniadanie u polskich sióstr Służebniczek w Vila Paraiso. Po krótkiej modlitwie w tamtejszym kościółku ruszamy dalej do San Julian.
Miejscowość w ostatnim latach bardzo się rozrasta. Dlatego tez przed 3 latami zakończona została tutaj budowa nowego kościoła. W towarzystwie P. Wilsona boliwiańskiego proboszcza zwiedziliśmy ta świątynie. Pozostaje parę rzeczy jeszcze do wykończenia, ale kościół już służy od 3 lat. Kolejnym celem z przerwa obiadowa było San Roman. Po drodze mijając zjazd na tzw. Breche - nowe tereny na których osiedlają się ludzie z gór. biskup Antoni wyjaśniał trochę sytuacje. Potężny obszar na którym trzeba zorganizować nowe parafie, ośrodki, kościoły, potrzeby są ogromne. Brakuje często środków, możliwości, brakuje kościołów, duszpasterzy. Zadanie na najbliższa przyszłość. Po drodze mijamy tez parafie La Asunta - także tutaj brakuje stałego duszpasterza. W San Ramon przyjmuje nas gościnnie i bardzo serdecznie O. Andrzej Włodarczyk. Sam przygotował wspaniały obiad, dobra kawę. Po małym odpoczynku Bp. Antoni oprowadza jeszcze po budującym się centrum pastoralnym Wikariatu. San Ramon leży prawie w centrum Wikariatu, jest wiec komunikacyjnie dla wszystkich najlepiej osiągalne. Potem prowadzimy jeszcze gości do ośrodka dla młodych dziewczyn prowadzony przez siostry hiszpańskie i boliwijskie. Prawie 70 dziewczyn i młodych kobiet które z rożnych powodów nie pokończyły szkół, lub nie miały możliwości dalszej nauki, mogą tutaj podjąć naukę, mogą poduczyć się w rożnych kierunkach. Od gotowania, szycia, po obsługę i prace przy komputerze itd. Jest to nowy ośrodek wspierany przez dobrodziejów, czyniący wiele dobrego dla często nie mających innych możliwości młodych dziewcząt. Z San Ramon ruszamy już do Concepcion i dojeżdżamy wieczorem do celu. Trochę męczący dzien. dla wszystkich, wiec wieczorem jeszcze wspólna msza św. w kaplicy prywatnej Bp. Antoniego, potem kolacja i każdy udaje się na spoczynek. 

Wtorek 23.08.04.
Rano spotykamy się na śniadaniu. Dopiero teraz goście mogą ocenić gdzie właściwie są. Wszyscy wypoczęci i szczęśliwi. Widzę radość u ks. Bp. Jana, cieszy się ze może tu być. Z bp. Antonim zwiedzają pojezuicka redukcje a dzisiaj katedrę i biskupstwo, potem już wspólnie przeszliśmy całe warsztaty w których młodzi chłopcy nie tylko z Wikariatu ale czasem nawet z innym terenów Boliwii, maja okazje wyuczyć się zawodu a także podszkolić swoja edukacje. Jest to kolejne konkretne dzieło pomocy Kościoła i Wikariatu . Dzień jest luźniejszy wiec po sjeście udajemy się do Muzeum Wikariatu, potem odwiedzamy co ładniejsze miejsca w Concepcion ...sztuczne jezioro i hodowle pięknych orchidei. Wieczorem w czasie mszy św. w katedrze biskup Antoni przedstawił i przywitał serdecznie bp. Jana i Ks. Pyke. Po wszystkim jeszcze wspólny wieczorny spacer po placu katedralnym, cos na ochłodę i ...odpoczynek. Następnego dnia czekała nas dłuższa podroż.

Środa 24.08.04.
Po śniadaniu pakujemy się do Jeepa bp. Antoniego. Tym razem biskup Antoni zostaje w domu. Ma wiele spraw do załatwienia a czasu mało. Za parę dni wyrusza służbowo do Rzymu. Mam jednak jego samochód, jego błogosławieństwo i....drugiego biskupa w samochodzie. Naszym celem to sąsiednia diecezja San Ignatio i redukcje Jezuickie na jej terenie. Także dla mnie to cos nowego, nie miąłem dotąd okazji zwiedzić te piękne dzieła jezuitów z przełomu XVII i XVIII w. Dzisiaj są one pod patronatem UNESCO jako światowe dziedzictwo kulturowe. Jeszcze przez 10 km mamy dobra asfaltowa drogę, potem następne 160 km tylko po ziemi. Jako ze kończy się pora sucha, kurzy się strasznie, choć ogólnie stan drogi nie jest zły. Od czasu do czasu mijał nas samochód z naprzeciwka wtedy trzeba było przystanąć by chmura kurzu nieco osiadła. Mijamy po drodze wysuszona roślinność, lasy, w miejscach gdzie niedawno były jeszcze stawy szukało bydło pozostałości wody. Na całym tym odcinku minęliśmy tez zaledwie 3 - 4 biedniejsze wioski. Jest obecnie wielki problem z woda. Widzimy jak ludzie biorą wodę ze stawów, rzek...strach bierze myśl co tam wszystko w tej wodzie pływa, już o bakteriach nie wspomnę. 
Ok. Południa dojechaliśmy do San Ignatio. Jest to ok. 30 tys. miasteczko. Szybko wiec odnaleźliśmy nasz Konwent św. Franciszka. Tutaj tez mamy zaplanowany nocleg. Mieszka tutaj czterech współbraci franciszkanów. Dwóch z Austrii, jeden Hiszpan i jeden Boliwijczyk. Obecny teren diecezji San Ignatio przez prawie 80 ostatnich lat był duszpastersko obsługiwany przez misjonarzy franciszkańskich z prowincji Tirol ( Innsbruck). Po obiedzie i krótkim odpoczynku P. Andres najmłodszy z Austriaków w Boliwii ( 39 lat) obecny proboszcz w San Ignatio, obwiózł nas trochę po niektórych swoich kaplicach. Kaplice tutaj są upiększone pięknymi malowidłami na ścianach, wykonane przez miejscowych artystów. Odwiedziliśmy tez istniejący od kilkunastu lat Convent Sióstr Klarysek. Siostry przyjęły nas bardzo serdecznie. Cieszył nas tez fakt ze jest to młody Konwent, jest wiele miejscowych powołań. Jest bardzo ważne ze praca misjonarzy czynnych jest wspierana modlitwa zakonów klauzurowych - jest to baza modlitewnego wsparcia , fundament na którym możemy się opierać. 
Wracając do klasztoru zatrzymaliśmy się jeszcze krotko przy nowym wielkim kościele, tyle co oddanym do użytku. Od 15 sierpnia pracują tam misjonarze werbiści. Spotkaliśmy proboszcza - Togijczyka. OO. Werbiści żyją we wspólnotach międzynarodowych. Jego wikarym będzie Polak - O. Adam, niestety nie zastaliśmy go w domu. 
Wróciliśmy do konwentu gdyż P. Andres wyjeżdżał na wioski ze msza św. W czasie malej przerwy w konwencie, przeszła przez miasto dosyć niespodziewanie gwałtowna burza i silny deszcz. Oczyściło to trochę powietrze. Dowiedzieliśmy się ze był to pierwszy deszcz od końca kwietnia w San Ignatio. Późnym popołudniem podjechaliśmy do centrum, by złożyć ewentualnie krotka wizytę ks. Biskupowi Carlosowi Stetterowi i zwiedzić katedrę. W biurze biskupstwa poinformowano nas ze Bp. Stetter znajduje się w pobliskim szpitalu. Podjechaliśmy wiec go tam odszukać. Szpital jest w generalnym remoncie, dzięki pomocy Kościoła zamienia się pomału w sprawny i nowocześniejszy niż to było dotąd. Sprzęt medyczny dotąd tu używany to prawie obiekty muzealne sprzed 40 - 50 lat. Ale pomału się to zmienia. Gdyby nie ubiór i wygląd europejski trudno było by odróżnić bp. Stettera od reszty pracowników. Szybko poznaliśmy ze zna się bardzo dobrze na sprawach technicznych , remontowych, itd. Koordynuje cały remont szpitala. Trochę oprowadził nas po obiekcie. Towarzyszył nam tez do katedry. To tez jego dzieło ( perełka) . Katedra w San Ignatio to odbudowana od podstaw dawna tutejsza redukcja jezuicka. Ta dawna niestety uległa zniszczeniu. Nowa odbudowana jest na wzór dawnych zdjęć, dokumentów, wzorowana tez na innych istniejących redukcjach. Aż nieprawdopodobne z jaka dokładnością odwożona została oryginalność pierwotnej. Kto nie jest znawca, nie tak łatwo pozna ze kościół jest praktycznie nowy. Jesteśmy pod wrażeniem tego dzieła. Jeszcze wieczorem goście współkoncelebrują msze św. wieczorna w katedrze. A potem w konwencie.... świętowaliśmy 39 urodziny ks. Jana !
Felicitades ks. Janie !

Czwartek 25.08.04.
Dzień rozpoczął się mszą św. o 6.30 razem z braćmi konwentu św. Franciszka w San Ignatio. Po śniadaniu ruszyliśmy na "podbój " redukcji Jezuickich. Jako ze w nocy nieco popadało, łatwiej było przejechać tymi drogami ziemnymi, na których, gdy jest sucho ogromnie się kurzy. Po prawie godzinnej jeździe docieramy do Santa Ana. W tej malej spokojnej wiosce znajduje się "najmłodsza " z wszystkich redukcji na Chiquitos z roku 1755. Jest tez najuboższa jeśli chodzi o wystrój i architekturę. Urzeka jednak swa prostotą i oryginalnością. Gdy się jest wewnątrz ma się wrażenie ze człowiek się przeniósł w jednym momencie 250 lat z powrotem. Naturalnie mając od lat wielkie Nabożeństwo do św. Anny czuło się jej bliskość także tutaj...daleko w buszu boliwijskim. Poczułem wielka sympatie do tego miejsca. Czas nas jednak "gonił". Po 23 km drogi przez busz dotarliśmy do San Rafael. Powstanie tej redukcji datuje się na rok 1696, jest wiec 50 lat starsza od Santa Anna. Powstanie zawdzięcza ówczesnemu geniuszowi Jezuicie P. Martin Schmidt. Był to człowiek niesamowity. Był budowniczym, architektem, muzykiem, kompozytorem, organizatorem, dosłownie wszystkim. Działał w rożnych miejscach, wszędzie da się zauważyć jego obecność, jego prace, jego dzieła. Piękno tych świątyń jest jednorazowe i niepowtarzalne. Na krotko odwiedziliśmy tez jeszcze dwie siostry - Austriaczki. Obydwie już staruszki, - ale cieszyły się niezmiernie odwiedzinami i błogosławieństwem ks. Bp. Jana. Nim ruszyliśmy dalej, zaciekawione samochodem dzieciaki obdarowane zostały lizakami. Odwdzięczyli się serdecznymi i radosnymi uśmiechami. Po prawie 40 km. już nieco kurzącej się drogi dotarliśmy do San Miguel - największej i chyba najpiękniejszej redukcji, powstałej w roku 1721. Nie możemy wyjść z podziwu do Jezuitów w tamtych czasach. Stworzyli w buszu i w lasach boliwijskich niesamowite dzieła. Mam na myli nie tylko budowle, ale cala strukturę i funkcjonowanie redukcji. Niestety już w 1767 roku musieli wszystkie redukcje opuścić. 
Pełni wrażeń odwiedziliśmy i tu pracujące siostry z Austrii. To zgromadzenie pracuje właśnie na terenach Chiquitos w diec. San Ignatio i na terenach Guarayos w naszym Wikariacie. Po obiedzie i małym odpoczynku ruszyliśmy z powrotem już w kier. Concepcion. Przed nami znów do pokonania ponad 300 km, tylko drogami ziemnymi. Ale co to dla mnie "wprawnego " kierowcy. Poza tym humory nam dopisywały, zwłaszcza ks. Bp. Kopiec był zadowolony ze mógł zrealizować swe pragnienie odwiedzenia boliwijskich redukcji jezuickich. Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w miejscowości Santa Rosa. Od biskupa Stettera dowiedzieliśmy się ze pracuje tu polski misjonarz ks. Diecezjalny z diec. Kosz. Kołobrzeskiej - ks. Bialasik. Był zaskoczony, ale też bardzo ucieszony naszymi odwiedzinami. Trochę poinformował nas o swej pracy. Warunki ma ciężkie, wioska bardzo biedna, ale robi, co może. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej, by jeszcze dotrzeć w ciągu dnia do Concepcion. Tego wieczora szybko udaliśmy się na spoczynek. 

Piątek 26.08.04
Po śniadaniu pakujemy się wszyscy do Jeepa. Jest biskup Antoni, Bp. Jan, ks. Jan, także Padre Rene wikary z Concepcion. Naszym celem jest oddalona o 37 km, mała wioska Santa Monika. Dziś we wspomnienie św. Moniki zaplanowane jest uroczyste poświecenie nowej kaplicy. Droga dosyć wąska , kreta i nierówna, wije się wśród buszu, lasu a o górkach już nie wspomnę. Po drodze zabieraliśmy jeszcze ile się dało ludzi. Tak ze samochód był zapchany do maximum. Krotko przed Santa Monika obaj biskupi mogli się ubrać dopiero "przepisowo". Gdyby to wcześniej zrobili, to czarne sutanny biskupów były by szare, pokryte sporym kurzem. Przed wjazdem do wioski czekali już na nas odświętnie ubrani ludzie. Z tego miejsca w słonecznej aurze i przy glosie bębnów dwaj księża biskupi uroczyście zostali wprowadzeni do wioski. Potem miała miejsce msza św. z uroczystym poświeceniem kaplicy. Było to naprawdę wielkie święto dla wioski. Z tej okazji zabito tu dwie krowy, a ile przyrządzono Chicha - napoju z kukurydzy ( nieraz trochę sfermentowanego) wole lepiej nie wiedzieć. W każdym razie był to wielki zaszczyt dla wioski, gościć aż dwóch biskupów. Po mszy odbyła się jeszcze uroczysta procesja z figura św. Moniki. Następnie tańce i ....obiad. Trochę nietypowy dla naszych gości. Ale przeżyli!!!. Po wszystkim w gorącu i kurzu wracaliśmy znowu ta sama droga do Concepcion. Niemniej dla naszych gości było to tez wielkie przeżycie. Po koniecznym popołudniowym odpoczynku Bp. Antoni obwiózł gości jeszcze trochę po pięknych okolicach Concepcion. Odwiedzili tez kilku mieszkańców Concepciom. Miedzy innymi prawie 100 letniego dziadka.
To jeszcze nie koniec atrakcji dzisiejszego dnia. Wieczorem wszyscy mieliśmy zaproszenie do Collegium Guadelupe które właśnie obchodziło 50 lecie swego istnienia. Prowadza je siostry Meksykanki pracujące w Concepcion. Tutaj młodzież przygotowała z tej okazji rożne tańce z rożnych stron świata. Był tez akcent polski. Jedna z grup zatańczyła Poloneza. Może nie tak całkiem wyszło to tak jak my to znamy, ale mieli piękne stroje i starali się jak mogli. Podziwiać, bo reprezentowana była muzyka 12 krajów. Gdy już kładliśmy się spać, wciąż jeszcze było słychać świętujących.

Sobota 27.08.04.
Dla gości dzień pożegnania z Concepcion. Cala nasza piątka ( biskup Antoni tez) ruszamy z rana w kierunku Guarayos. Po drodze mała jeszcze przerwa w San Javier . Dotąd goście nie mieli okazji zobaczyć piękna tej obok Concepcion drugiej na terenie Wikariatu redukcji.
Jest też przepiękna. Ukończone w 1752 roku kolejne dzieło O. Martina Schmidta zostało w 1993 roku odnowione na styl dawniejszy, oryginalny. 
Po krótkiej jeszcze przerwie w San Ramon ruszamy dalej. Odwiedzamy kolejna parafie El Puente, gdzie goście podziwiają ładny nowy kościółek. Prawie 40 lat duszpasterzował tu do niedawna jeszcze O. Waldemar - Bawarczyk. Teraz jako emeryt mieszka w Ascension, pomagając jeszcze gdzie się tylko da. Zatrzymujemy się tez Yotau z piękna redukcja franciszkańska z pocz. lat 30 tych. Tutaj był kiedyś konwent franciszkański, są groby kilku współbraci. Dziś pozostała piękna świątynia i wspomnienia. Yotau obsługiwane jest na razie z El Puente. Daj Boże by znalazł się kiedyś i na to miejsce stały duszpasterz. W końcu docieramy popołudniu do Ascencion na Guarayos. To inny kulturalnie, językowo i krajobrazowo rejon Wikariatu. Tutaj w Ascencion proboszczuje od lat ojciec Bernardo Falkus z Katowic. Tutaj tez podobnie jak na Chiquitos pracują siostry Austriackie ( także już Boliwijki) wywodzące się z Hall w Tirolu. 
Ascension to tez liczebnie największa parafia Wikariatu. Mówi się już ok. 18 tys. ludzi. O. Bernardowi pomaga jedynie 82 letni O. Waldemar no i siostry. Jest to parafia bardzo żywa , czynna. Da się to odczuć na każdym kroku. Po krótkim odpoczynku O. Bernardo pokazał naszym gościom trochę "wielkość" terytorialna Ascension. Mogli zobaczyć budujące się obecnie nowe centrum ( być może nawet kiedyś parafialne) z zapleczem , kościołem . Opowiedział tez o tragedii sprzed lat w Ascension gdzie spłonęło parę set domów. Dzięki pomocy Caritasu z zagranicy, wsparcia sióstr i innych dobrodziejów udało się tym ludziom w krótkim czasie odbudować piękne już murowane mieszkalne domki. Jest to naprawdę wielkie dzieło. Przejechaliśmy się też przez takie właśnie osiedle nowo wybudowane. 
Tutaj w Ascension czekało biskupa gościa nowe zadanie. W niedziele wraz z Bp. Antonim zaplanowane było Bierzmowanie 200 młodych parafian. Już w sobotę wieczorem cala ta grupa z pochodniami, śpiewem przyszli pod kościół by powitać przybyłych księży biskupów. Było to radosne a zarazem modlitewne powitanie. Jeszcze wieczorem chwila spotkania z O. Bernardem - omówienie uroczystości niedzielnej i ...wypoczynek dla wszystkich. 

Niedziela 28.08.04.
Trudno mi opisać piękno wystroju kościoła. Z potężnego krzyża w prezbiterium spływały jakby szarfy czerwone z napisami symbolizującymi dary Ducha Św. Do tego kwiaty i na zewnątrz wspaniała słoneczna pogoda. Znam już Ascension, ale za każdym razem urzeka mnie aktywność, uczestnictwo i śpiew w kościele. Tym razem nie było inaczej. Przy radosnym śpiewie wkraczali uroczyście do kościoła obaj księża biskupi. Liturgia mszy św. opracowana była naprawdę przepięknie. Cale bierzmowanie udało się bardzo sprawnie. Pięknie tez przemówił w kazaniu do młodzieży Biskup z Opola.. Przepięknie przygotowane było też przyniesienie darów ofiarnych połączone z liturgicznym tańcem. Widziałem radość ks. Bp. Jana....choć trochę się też nacierpiał w tym upale. Sam byłem cały mokry, choć miąłem na sobie lekki przewiewny habit. A kapłani będąc w stroju liturgicznym.....niemniej bardzo przeżyli cała to uroczystość nasi goście. Tu w Boliwii, Bierzmowanie jest prawdziwym świętem w rodzinie. Świętują i cieszą się z otrzymania tego sakramentu.
Po mszy św. O. Bernardo tutejszy gospodarz oprowadził jeszcze gości po szpitalu który prowadza siostry i po szkole która tez istnieje i jest przez siostry prowadzona. Wszędzie czysto i porządek. Gospodarz opowiadał nam ze siostry szukają pomocy i dobrodziejów po całym świecie, by ten misyjny szpital i szkoła mogły służyć wszystkim w potrzebie, bez względu na przynależność religijna, status społeczny , czy stan posiadania. 
Po wszystkim siostry przygotowały uroczysty obiad. Tym razem nikt nie protestował gdy przyszła pora sjesty. Każdy z nas uciekał do cienia i na chwile odpoczynku. 
Po kawie pożegnaliśmy bp. Antoniego który udał się jeszcze na jakieś spotkanie w San Julian. Zostawił nam jednak samochód, mogłem wiec jeszcze trochę pokazać naszym "podróżnikom" Guarayos. Udaliśmy się do San Pablo. Ta oddalona od Ascencion o 15 km wioska, jest osobna parafia z wieloma odległymi wioskami. Obsługuje ja od paru lat nasz O. Norbert Marcin Bryłka. Chociaż jest na urlopie w Polsce, chciałem by ks. Biskup Jan poznał tez jego "działkę". Tum bardziej ze O. Norbert tez pochodzi z diec. Opolskiej , z Dobrodzienia. Zwiedziliśmy kościół, poszliśmy trochę nad rzekę, gdzie dzieciaki szukali trochę ochłody. No i wspominaliśmy Norberta ....myślę ze w tym momencie to odczul. Mamy jeszcze czas, wiec decyduje się jeszcze pojechać do Yaguaru. Ok. 40 km ziemna droga, pokonujemy w godzinę. Ciekawy byłem sam postępów w renowacji kościoła. Gdy byłem tu w Wielki Piątek prace były dopiero w fazie początkowej. Teraz ta piękna redukcja franciszkańska odzyskuje swoje piękno. Ale potrzeba jeszcze czasu by zobaczyć ja odnowiona. W tej chwili odkryte jest prezbiterium , wymienia się dach, kolumny podtrzymujące cały kościół. W kościele zastajemy dzieci pierwszokomunijne . Dowiedzieliśmy się ze rano 88 dzieci przystąpiło do I komunii św. Teraz w komplecie byli na popołudniowym nabożeństwie prowadzonym przez jednego z katechetów. Schorowany już O. Aurelio udzielił wszystkim końcowego błogosławieństwa. Dzieci uśmiechnięte radosne, bez wielkich prezentów i uczt komunijnych. Myślę ze na razie to bardzo tradycyjne Pueblo Guarayos może być spokojne o swa przyszłość. Chwile zatrzymaliśmy się jeszcze w domu sióstr, wypili cos dla ochłody i ruszyli z powrotem by przed zmrokiem zdążyć do Ascension. Tym bardziej ze niebo było coraz czarniejsze a powietrze cięższe. Nadzieja na deszcz... Niestety nie spadla ani kropla. Po dwóch godzinach na czystym niebie pojawił się w całej swej krasie księżyc i mnóstwo gwiazd. Tak to jest z ta pogoda tutaj. Dzięki temu po wieczornej mszy św. siostry przygotowały ... grilla. Dawno nie przeżyliśmy tak radosnego i wesołego wieczoru. W dobrych nastrojach i wdzięczni Panu Bogu za wspaniały dzień udaliśmy się na spoczynek.

Poniedziałek 30.08.04.
Pomału myśleć trzeba o powrocie. Po śniadaniu zegnamy O. Bernarda który z boliwijska siostra Marta i z dwoma katechistami udaje się do dwóch wiosek z msza św. My tez pakujemy nasze bagaże by zdążyć na umówiony czas do San Julian, by zabrać Bp. Antoniego. Już sporo kilometrów za Ascension spostrzegam ze benzyny w baku już niema za wiele. Ale trudno martwic gości. Wiem ze mam do przejechania jeszcze 80 km do następnej stacji benzynowej. A tu już zapala się rezerwa. Westchnąłem do św. Antoniego no i z dusza na ramieniu cięgłem do przodu.....ufff jak zobaczyłem pierwsze domostwa San Ramon byłem szczęśliwy. Do baku wlałem....88 litrów benzyny !, ....chyba jednak rzeczywiście pomógł mi św. Antoni. W San Julian byliśmy na czas. Krótkie spotkanie z O. Stanisławem z El Fortin i w drogę.... Tyle ze zaskoczył mnie biskup Antoni. Postanowił że pojedziemy "stara" droga do Santa Cruz a wiec trochę inaczej, bez asfaltu i na końcu przeprawa przez rzekę łódką. Jaki kurz za nami się unosił , szkoda opisywać. W każdym razie gdy dotarliśmy do Rio Grande i zobaczyłem jakimi łodziami chcą nas przeprawiać....oddałem kierownice Bp. Antoniemu. I tu znowu pokazała się wieloletnia wprawa misjonarska. Zręcznym manewrem "wtoczył" Jeepa na niby prom. Trzech ludzi nieraz po szyje w mulistej wodzie przepchali z wielka wprawa łódź na drugi brzeg. Naprawdę zasługują na zasłużoną zapłatę. Jeszcze parę kilometrów po suchym o tym czasie korycie rzeki, parę następnym po żwirowej drodze i w końcu docieramy do asfaltu. Po ok 40 km. dojeżdżamy do miasta Montero. Tutaj w gościnnym konwencie polskich franciszkanów konwentualnych zjadamy obiad, pijemy kawę, odpoczywamy od niesamowitego gorąca. Trzech braci kapłanów i jeden diakon - Boliwijczyk, mówiący bardzo dobrze po Polsku obsługuje tutaj ok. 100 tys. parafie !. 
Krotko po naszym przybyciu niespodziewanie zjawia się tez w konwencie Bp. Stanisław z Santa Cruz. Nim został biskupem pomocniczym właśnie w Montero pracował i proboszczował przez parę lat. 
Już dobra droga i przy upale sięgającym 40 st. C. docieramy do św. Antoniego w Santa Cruz. Ja, szczęśliwy bo znowu w domu. Goście, na ostatnia już noc przed dalszym ciągiem swej Południowoamerykańskiej wizyty, tym razem w Peru. Jeszcze wieczorem w naszej kaplicy odprawili dziękczynną msze św. za ten pobyt, prosząc jednocześnie o Boże Błogosławieństwo dla nas tu pozostających i pracujących. Wieczorem trochę wspólnej rekreacji, oglądanie zdjęć, reasumowanie swoich wrażeń i przeżyć i pierwsze pożegnania..

Wtorek 31.08.04.
To była krotka noc. Już o 4.15 pobudka. Pól godz. później byliśmy już w drodze na lotnisko. Odprawa poszła sprawnie. Zapewniono nas ze walizki "pójdą" do Limy. Ks. Bp. Jan i Ks. Pyka maja jeszcze parę godzin przerwy w La Paz. Daliśmy żnąc polskim Zmartwychwstańcom, obiecali zając się ks. Biskupem i jego sekretarzem. Mamy nadzieje ze tak się stało. Na lotnisku ostatnie pożegnanie dwóch naszych biskupów z tej samej ziemi, tyle ze jeden w Opolu a drugi w ...dalekim Concepcion. Ale winnica Pańska jest jedna. 

Dziękujemy i cieszymy się ze Opolski Biskup odwiedził nas franciszkanów na tej dalekiej ziemi. Cieszymy się pamięcią i modlitwa tak naszych współbraci w prowincji, jak tez pasterzy i ludzi naszego lokalnego Kościoła, z którego wyszły nasze korzenie. Dziękujemy za to dobro i za Pasterskie Błogosławieństwo.

Br. Tarsycjusz OFM





Dziś dotarła do nas wiadomość o śmierci seniora naszej prowincji św. Jadwigi O. Beatusa. 
Dla wielu z nas był pierwszym formatorem i spowiednikiem w nowicjacie. Dla mnie tez przez prawie 15 lat współbratem w konwencie. Obecna prowincja św. Jadwigi to tez jego dzieło, jego praca i modlitwa. Modlimy się tutaj na misyjnej ziemi by Pan Bóg wynagrodził mu jego wierność powołaniu i jego świadectwo franciszkańskiego życia.. Łączymy się w modlitwie z braćmi w Prow. Św. Jadwigi, a szczególnie z Konwentem w Marienweiher.
R.I.P














do góry
  
Listy