Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             

wrzesień 2005

Drodzy Przyjaciele Misji.



Zakończył się kolejny rok szkolny, dzięki Waszej pomocy 1400 dzieci w dwunastu szkołach może się uczyć. Był to pierwszy rok bez prawdziwych przeszkód. Nie było puczu wojskowego, stanu wojennego ani poważnej epidemii. Przez dziesięć miesięcy 29 nauczycieli pracowało mając do dyspozycji książki, zeszyty i kredę. Najważniejszym wydarzeniem roku było otwarcie gimnazjum. Dzieci, które 7 lat temu rozpoczęły pierwszą klasę szkoły podstawowej, w tym roku są już w gimnazjum. Otwarcie gimnazjum było koniecznością. Największą trudnością było znalezienie nauczycieli. Wykształceni ludzie nie chcą opuścić stolicy i jechać 1000 km w głąb kraju, gdzie nie ma dróg, światła itd. Część gimnazjalistów pochodzi z wiosek. Poziom nauczania w wiejskich szkołach, gdzie jeden lub dwóch nauczycieli mają na głowie całą szkołę, jest niższy niż w centrum, gdzie każda klasa ma swego nauczyciela. Dzieci, jak na całym świecie, potrafią być bezwzględne. Gimnazjaliści 
z centrum nazywali tych co przyszli z buszu wieśniakami. Po pierwszym semestrze okazało się, że najlepszymi uczniami są dwaj chłopcy pochodzący z wioski Baroua, utrzymali swoją pozycję do końca roku. Z tego, co wiem ( wychowawcy i nauczyciele nie wszystko muszą wiedzieć) od tamtego czasu nikt nie ośmiela się nazywać ich wieśniakami. Obaj chłopcy są najstarsi w klasie, a wynika to z tego, że gdy w Baroua otwieraliśmy szkołę przyjęliśmy wszystkie dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Te dysproporcje wiekowe powoli zanikają, dzieci, które teraz przyjmujemy do pierwszej klasy, są już z tego samego rocznika. Z naszej strony robimy wszystko co możliwe, żeby dzieci i młodzież mogła się uczyć, są jednak okoliczności, które nas przerastają - chodzi tu głównie o problemy rodzinne. Przytoczę tu historię Jurka. 
Do szkoły w centrum przyszedł mając lat 9, nigdy nie było z nim problemów, uczył się dobrze, w tym roku dostał się do gimnazjum. Rodzice dzieci płacą symboliczną sumę, wystarczy tego na pokrycie kosztów jednego miesiąca. Chodzi nam głównie o to, by rodzice mieli poczucie odpowiedzialności za wykształcenie dzieci. W styczniu siostra dyrektor odesłała do domu wszystkich uczniów, których rodzice nie wpłacili czesnego. Dzieci miały wrócić do szkoły z rodzicami, żeby wyjaśnić sytuację. Jurka wychowuje tylko mama, nie zna taty. Kiedy powiedział mamie, że wzywa ją siostra dyrektor, zmęczona mama, mająca na utrzymaniu pięcioro dzieci, odpowiedziała: - Już wystarczająco długo na ciebie pracowałam, radź sobie sam. Jurek zostawił więc mamę, szkołę i poszedł szukać ojca. Siostra dyrektor próbowała go zatrzymać, mówiąc, że może się uczyć bez względu na postawę mamy. Zraniony chłopiec nie przyjmował żadnych argumentów. 50 % naszych dzieci nie ma normalnej rodziny. Zaangażowanie rodziców to klucz do tego, żeby dzieci dobrze się rozwijały. Czasami próbuję poruszyć sumienie rodziców mówiąc im: - Jak to jest, że obcy ludzie, którzy nigdy nie widzieli twojego dziecka, dzielą się owocami swojej pracy, żeby ono mogło się uczyć, a ty nie robisz nic... Na szczęście nie dotyczy to wszystkich. Większość rodziców jest bardzo wdzięczna, że ich dzieci mogą się uczyć. Przytoczę tu jeszcze historię Henryka z wioski Dembia. Henryk poszedł do szkoły mając lat jedenaście, teraz jest 
w trzeciej klasie i jest największy i najstarszy w klasie. Chłopcy w jego wieku jeśli nie chodzą do szkoły są już samodzielni, mają swoje pole, budują też swoją pierwszą chatę. Henryk, wiedząc, że nie może liczyć na pomoc rodziców, przerwał szkołę na dwa tygodnie i poszedł kopać złoto. W okolicy jest nieoficjalna "kopalnia złota". W porze suchej w wyschniętym korycie rzeki kopie się żwir, który następnie trzeba wypukać, złota jest bardzo mało. Ta "kopalnia" jest daleko w lesie, życie jest tam skrajnie trudne, słomiane szałasy i trudno 
o żywność. Henryk miał sporo szczęścia, w ciągu dwóch tygodni znalazł półtora grama. Złoto skupują arabscy kupcy - oni nigdy nie pracują łopatą a główny zysk i tak należy do nich. Chłopak bał się, że go oszukają i przyszedł ze znalezionym złotem do mnie. Za zarobione pieniądze kupił sobie spodnie i książkę a w kieszeni zostało mu jeszcze parę groszy. 
W dobrym humorze wrócił do szkoły. Złoto, które wykopał, można obecnie zobaczyć 
w muzeum misyjnym w Katowicach Panewnikach. 
Drodzy przyjaciele, jeszcze raz chcę Wam serdecznie podziękować - to dzięki Waszej pomocy dzieci mogą się uczyć. Czytałem raport FAO (Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa), w którym wykazywano, że rolnik umiejący czytać, ma średnio lepsze plony, niż ten co czytać nie umie. Jestem przekonany, że wspólnie przyczyniamy się do tego, by świat był lepszy. Teraz, podczas wakacji, dziesięciu nauczycieli przechodzi dwumiesięczny kurs doskonalący. Kurs jest stosunkowo drogi, ale sekretariat misyjny 
w Panewnikach zapewnił mnie, że na formację nauczycieli wystarczy funduszy, mam też nie martwić się o paliwo, żeby móc wizytować szkoły.

Z franciszkańskim pozdrowieniem
o. Kordian Merta



 



dzieci z wioski



dzieci pomagają w domu nosząc wodę z rzeki



zajęcia w szkole misyjnej



zajęcia w szkole misyjnej

do góry
  
Listy