Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             

grudzień 2005

Drodzy Przyjaciele Misji.


W tę niepowtarzalną noc, kiedy Niebo łączy się z Ziemią, kiedy wygasają wszystkie nieporozumienia i spory, przy Betlejemskim żłóbku razem z dziećmi, ich rodzicami i nauczycielami będziemy prosić Bożą Dziecinę o błogosławieństwo dla Was.
Afrykański żłóbek jest nieco inny; Święta Rodzina, magowie, pasterze i ich trzody dotarli do Rafai z Polski. 
Nie ma choinek, śniegu, są za to piękne palmy i drzewka kawowe. Po pasterce trudno podejść do żłóbka: każdy chce zobaczyć szopkę z bliska, najmniejsze dzieci wędrują w górę w ramionach rodziców. Prądnica po mszy pracuje przynajmniej jeszcze godzinę, żeby wszyscy mogli się nacieszyć. W domach nie ma żadnych zewnętrznych oznak święta; dekoracje świąteczne jeszcze nie istnieją, ale nastrój świąteczny jest wyczuwalny. Grudzień jest pierwszym miesiącem pory suchej. Prace na polu są skończone, spichlerze są pełne ryżu, orzechów ziemnych. Ziemia zachowuje jeszcze resztki wilgoci i nie brakuje świeżych jarzyn. 
Na sawannie wielkie trawy już wyschły i myśliwi przynoszą do wiosek mięso. W grudniu dojrzewają pomarańcze, wszyscy jedzą do syta. Jest to okres odpoczynku i tak będzie do połowy stycznia (patrz artykuł "Pole - Yaka" strony www). Na bożonarodzeniowym stole będzie ryż, dynia, słodkie ziemniaki, mięso w sosie z orzechów. Na deser pomarańcze i papaje. Nie będzie nic słodkiego, gdyż sytuacja ekonomiczna nie pozwala na kupno cukru. Po południu mężczyźni zasiądą przy bukłakach z winem palmowym, a gimnazjaliści rozegrają mecz piłki nożnej (drużyną przeciwną jest "reszta świata"). Wieczorem (słońce zachodzi przez cały rok o 18-tej) przed kościołem na dużym ekranie będzie film "Spartakus". Na film przyjdą wszyscy, także muzułmanie i niewidomi.
Trochę się zapędziłem, zapomniałem dodać, że przed pasterką wystawiane są bardzo sympatyczne jasełka. Nie ma sceny, lecz cały kościół jest miejscem akcji. Aktorzy są w wieku od kilku dni (mały Jezus) do kilkudziesięciu lat (staruszka Anna ze świątyni). Sekretarzem spisującym ludność jest od kilku lat babcia Helena, która ma około 60 lat i nie umie czytać, żeby nawiązać do epoki rzymskiej z pierwszego wieku. Ma pożyczoną marynarkę, z kieszonki sterczy jej kilka kolorowych długopisów i słoneczne okulary, co wygląda przekomicznie. W zeszłym roku Maryja odegrała poród z taką sugestią, że wszyscy wstali i wynagrodzili ją oklaskami. Jasełka trwają około półtora godziny i mały Jezus nie wytrzymuje bez dokarmiania; prawdziwa mama ukryta za
żłóbkiem ratuje więc sytuację. Najwięcej emocji budzi zawsze Herod i rzęź niewiniątek. Żołnierze Heroda z zaskoczenia rzeczywiście porywają dzieci i mamy z krzykiem wybiegają za nimi z kościoła. 100% improwizacji! Ta scena zawsze robi wrażenie.

Drodzy przyjaciele, jeśli chodzi o dzieci, którym pomagacie się uczyć, to w tym roku po raz pierwszy wszystkie szkoły w wioskach zaczęły pracę trzeciego października i nie zabrakło ani jednego nauczyciela. Przed wakacjami obiecałem premię w wysokości 5000 cefa (około 10 euro) dla tych, którzy będą w szkole trzeciego października i do końca miesiąca przepracują 20 dni. Metoda okazała się skuteczna, a premia naprawdę motywacyjna. Słabym punktem jest poziom niektórych nauczycieli. Pomimo przygotowania nie mają zmysłu pedagogicznego, męczą się on i i dzieci, a wyniki są kiepskie. Dzieci, które w zeszłym roku skończyły podstawówkę i przyszły do gimnazjum, mają obowiązkowo rok uzupełniający, żeby wyrównać różnice, jaka jest między nimi a uczniami z centrum. Po pierwszych dwóch miesiącach siostra dyrektor dołożyła im jeszcze godziny po południu. Uczą się od siódmej rano do dwunastej, a teraz dodatkowo jeszcze od czternastej do szesnastej, ze względu na ich zaległości. Za kilka dni w naszym gimnazjum języka angielskiego będzie uczyć Edyta z Polski. Będzie ona prowadzić badania do swojej pracy doktorskiej i dodatkowo będzie pracować w szkole do końca roku szkolnego. Piszę dziś do Was będąc w stolicy, gdzie mimo że jest już szósty listopada, szkoły państwowe jak w całym kraju są zamknięte. Nauczyciele strajkują, domagając się zaległych pensji z dziewięciu ostatnich miesięcy. Prawie wszystkie misje katolickie otworzyły już szkoły prywatne. Decyzja, którą podjęliśmy osiem lat temu, okazała się słuszna. Czasowo musimy zastąpić rząd w dziedzinie edukacji. Na oficjalnych spotkaniach, kiedy dyskutujemy z władzami o szkołach, podkreślam zawsze, że nasze szkoły nie są do końca prywatne, bo prywatna szkoła musi być rentowna, musi utrzymać się z własnych dochodów. Nasze szkoły powinny się nazywać "charytatywne", bo utrzymywane są dzięki pomocy ludzi dobrej woli.


Drodzy przyjaciele, na nadchodzący rok 2006 życzę Warn radości z każdego dnia, pogody ducha i uśmiechu dla wszystkich. 

Niech Pan Warn błogosławi.
o. Kordian Merta



 



żłóbek w kościele misyjnym w RAFAI

do góry
  
Listy