Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             


Santa Cruz 06.02.06.

 

Po bardzo intensywnym, tygodniu i z małym "poślizgiem" odzywam się na krótko znowu. Wykorzystuje krótkie momenty przerwy miedzy jedna i drugą sprawą w biurze, miedzy jednym a drugim telefonem. 
Jak wiecie, wspominałem już o tym w moim ostatnim liście, nasz Wikariat nawiedziła powódź… i nadal mamy z nią wiele problemów, woda ciągle idzie dalej.


Powódź i wiele innych spraw sprawiają że ciężko nadążyć ze wszystkim. Nie tylko my w prokurze, ale także nasz biskup Antoni zagoniony jest w ostatnim czasie bardzo. Także nasi współbracia z miejsc dotkniętych powodzią…są z ludźmi, dla ludzi.
Wielu pytało mnie już o nowe informacje odnośnie powodzian. Niestety…niewiele pozytywnego mogę tu napisać. Przez El Fortín nadal płynie rzeka. Cała miejscowość, ponad tysiąc ludzi koczują w namiotach w oddalonej 6 km. od El Fortín miejscowości Los Troncos. W sobotę miałem okazje odwiedzić ta osadę namiotów.
Namiot obok namiotu i w każdym nieraz kilka rodzin. Do tego upały - temperatura dochodzi teraz do 40 st. C. brak środków sanitarnych, brak praktycznie podstawowych spraw Ludzie niewiele maja, bo niewiele zdążyli zabrać. 
Woda przyszła w nocy…i ludzie w pośpiechu uciekali zostawiając prawie wszystko. Nigdy w prawie 100 letniej historii tej miejscowości nie było takiej tragedii.
Gdy rozmawiałem z ludźmi, mieli łzy w oczach. Opowiadali jak sytuacja wygląda na dzisiaj. Przez całą miejscowość idzie dalej rzeka. Rio Grande zmieniło swój bieg....dotychczasowe stare koryto oddalone od El Fortín 10 km…jest suche, można przechodzić piechota. A niedawno na tamtym miejscu można było się przedostać na drugi brzeg tylko promem. Nie wiemy co będzie dalej ? Czy rzeka powróci do pierwotnego koryta…? Jeśli nie….miejscowość zniknie na tym miejscu . 
Kościół szpital, szkoła, cala misja….Nikt nie wie. W górach nadal są opady. Więc spodziewać się można że za parę dni woda dojdzie do nas i trudno przewidzieć dalsze skutki. 
Ale to już nie tylko tragedia El Fortín, woda poszła ( idzie) dalej. Dotarła już na tzw. Brechie strefę kolonizacyjna naszej parafii. Zajęła kolejne miejscowości Núcleo 14, Núcleo 23…i idzie dalej. Ludzie masowo opuszczają te miejsca. Uciekają do większych miejscowości ..by znaleźć jakiś dach nad głową, by ich chronił od palącego słońca i deszczu. 
W San Julian spotkałem siostry z tych miejscowości które schroniły się narazie w domach przy parafii San Julian. 
Wszystko jest wielką niewiadoma. Ludzie potracili dobytek, zwierzynę, pola uprawne. Koczują…gdzie mogą. Widziałem jak dzieci spały na podłodze po jakimś stołem, bo tam znaleźli trochę cienia. Akurat w tych dniach miał się rozpocząć rok szkolny. Siostry które prowadza też szkołę na Brechii…nie wiedzą kiedy i gdzie będą mogły rozpocząć jakąś naukę z dziećmi. 
Nasz biskup Antonio, na bieżąco zapoznawał się z sytuacja. Mimo że wrócił po prawie 3 tyg. nieobecności w wikariacie…nie od razu skierował się do Concepción. Przez kilka dni odwiedzał i przebywał z ludźmi dotkniętymi powodzią. 
Wsiadał na wysokie traktory, wsiadał na łodzie by dotrzeć wszędzie tam gdzie nie szło już dotrzeć Jeepem.
Wsłuchiwał się w problemy ludzi, rozmawiał z lokalnymi władzami szukając , rozwiązań, pomocy. Także nasi współbracia Felix i Stasiu są codziennie z ludźmi. Sami mieszkają pokątnie w sąsiednich parafiach, dziennie dojeżdżając do ludzi. 
Wysokimi traktorami próbuje się jeszcze wywozić i ratując co się da. Także siostry, caritas wikariatu pomagają jak mogą. 
W miarę także finansowych możliwości,. 
Nie brakuje solidarności, także wśród najbiedniejszych. Wiele parafii pozbierały co się da, odzież, podstawowa żywność i dowozi się to do ludzi potrzebujących. Także w Santa Cruz nie brakuje pomocnych rak. Co rusz., ktoś nam przywozi rzeczy, żywność. Przy każdej możliwej okazji przekazujemy to dalej. 
Cieszę się też że są pierwsze oddźwięki na mój list i prośbę o pomoc. Tak w Polsce, w Niemczech a nawet…na Litwie. 
Bogu niech będą dzięki za takich przyjaciół !!!. Za każdą pomoc będziemy wam bardzo wdzięczni. Proszę was też o modlitwę w intencji wszystkich powodzian. Wszystkim już dziękuję w imieniu naszego Ks. Biskupa Antoniego Reimanna, w imieniu naszych współbraci i wszystkich , zwłaszcza tych których ta niespodziewana powódź w szczególny sposób dotknęła. 

W tym smutnym czasie kiedy wiele ludzi wikariatu dotkniętych jest nieszczęściem zbiegły się także dwie wizyty w naszym wikariacie. Przed paroma dniami przyleciał z wizytą do Bp. Antoniego i niektórych współbraci O. Jacek z Prudnika. 
W tych dniach przebywał w Concepción…, a jutro prawdopodobnie uda się z wizyta do O. Zygmunta do Taraty. 
Druga bardzo ważna dla nas wizyta to O. Maximilian Wagner - prowincjał bawarskiej prowincji franciszkanskiej z Munchen. Towarzyszy mu O. Pius odpowiedzialny w tej prowincji za sprawy misji, który jest jakby pośrednikiem miedzy prowincja bawarska a nami. Nasz wikariat apostolski od samego początku jest ściśle związany z prowincja bawarska. To z tej prowincji byli tutaj pierwsi misjonarze, pierwsi misyjni biskupi. Zakładali parafie, misje. Budowali kościoły, szpitale, szkoły, warsztaty, domy dla ludzi. Przez kontakt z ta prowincja z czasem przyjechali tutaj misjonarze z Polski. Dzięki akcjom na rzecz misji w Niemczech do dzisiaj w większości otrzymujemy poprzez franciszkanów bawarskich środki do egzystencji , do życia. Słowem…finansowo jest wikariat w dużej części uzależniony od pomocy z Bawarii. 
Trudności personalne sprawiają jednak, że coraz trudniej organizować na terenie Niemiec pomoc dla nas. 
Wizyta nowego prowincjała, którego osobiście znam od kilkunastu lat - dzięki pracy na Bawarii, mam nadzieje przybliży mu lepiej realność naszej pracy, naszego życia. 
Przez dwa dni towarzyszyłem gościom, objeżdżając trochę z nimi niektóre parafie. Spotkaliśmy się z ludźmi dotkniętymi powodzią, także z O. Stani ( Felixem) . Mieli wiec okazje poznać problemy z jakimi się borykamy obecnie. 
W sobotę wieczorem dotarliśmy do Concepcion. Mogliśmy spotkać się z biskupem Antonim…porozmawiać o naszych sprawach. Ja w niedziele wracałem jednak znów do Santa Cruz…Ponieważ mój jeep służy teraz gościom wracałem wiec, trochę innym jeepem a potem aż dwoma miejscowymi autobusami. Trochę z dusza na ramieniu….bo autobus załadowany ludźmi, z jednym światłem, załadowany cały dach towarem , drogi ciemne, dziurawe…a gnał tą drogą, ile mu fabryka dała.
 No ale na szczęście krótko przed północą dotarł cało do Santa Cruz. Uffff…..
Kłopoty personalne wikariacie coraz większe. Od tygodnia jest u nas w mieście O. Walter z Guarayos. 
Mimo swoich lat, bo jest już blisko 70 tki był dotąd bardzo żywy i aktywny. A tymczasem…mały wylew sprawił że musi się na razie bardzo ograniczyć w swej aktywności. Na szczęście jest na "chodzie", ale musi być w pobliżu lekarzy. Kolejna wiec parafia jest bez stałego duszpasterza. Któraś już z kolei. Mamy jednak nadzieje ze nasz Walter się podleczy i wróci znowu do Urubicha. Tego mu życzymy. 

To tyle…tych bieżących wiadomości. Temperatury u nas narazie bardzo wysokie, w dzień nawet 40 st. C w cieniu, pocimy się wiec okropnie, na orzeźwienie wspominamy Europę i zimę której wam nie brakuje. 
Pozdrawiam serdecznie…do następnego razu. 


Tarcisio ofm










do góry
  
listy