Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             

2006

LUDZIE PARAFII


Wywiad z Ojcem Rolandem Jabłońskim ofm

Red: W niedzielę 18 grudnia 2005 roku podczas Mszy Św. o godz. 11.00 otrzymał Ojciec z rąk ojca prowincjała krzyż misyjny. Jak wyglądała droga do tej uroczystości? Czy wyjazd poprzedziło jakieś szczególne przygotowanie?

O. Roland Jabłoński: Przez ostatnie lata studiowałem na Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie i tam obroniłem licencjat. Wcześniej zrobiłem doktorat na KUL-u w Lublinie. Studia z zakresu Pisma św. stanowią bezpośrednie przygotowanie do mojej przyszłej pracy misyjnej, która będzie nosiła znamiona apostolatu biblijnego. Rozpocząłem również naukę języka, choć oczywiście dopiero na miejscu można będzie poczynić widoczne postępy w tym względzie.

Red: Kiedy i w jaki sposób odkrył Ojciec powołanie do życia zakonnego, kapłańskiego, 
w końcu misyjnego?

O. Roland Jabłoński: Odkrywanie powołania stanowi swoisty proces. Moje powołanie misyjne skonkretyzowało się w 2000 roku, tuż po przyjeździe do Włoch. Działo się to 
w Asyżu, w Porcjunkuli. Tam otrzymałem właśnie propozycję wyjazdu na Daleki Wschód. Po rozważeniu, dojrzewaniu tej myśli na modlitwie wyraziłem moje "tak". Był to okres, który sprzyjał refleksji, gdyż służyłem wtedy w Asyżu jako przewodnik w bazylice Matki Bożej Anielskiej. Rok Jubileuszowy i niepowtarzalny klimat sanktuariów franciszkańskich stanowiły tło podjęcia decyzji o wyjeździe na misje. Powołanie zakonne i kapłańskie narodziło się o wiele wcześniej. Związane jest ono nierozerwalnie z bazyliką św. Ludwika i obecnością braci mniejszych w naszej parafii. Choć nie od razu zdecydowałem się stać się naśladowcą Biedaczyny z Asyżu (po maturze jeszcze przez rok studiowałem medycynę), to jednak nieodparty urok Franciszkowego przeżywania Ewangelii sprawił, że w 1985 roku wstąpiłem do zakonu i podjąłem studia w seminarium.

Red: Pochodzi Ojciec z naszej parafii. W jaki sposób jest Ojciec z nią związany? Czy przed wstąpieniem do zakonu brał Ojciec udział w życiu wspólnoty parafialnej?

O. Roland Jabłoński: Starałem się włączać w różne dziedziny życia parafialnego, uczestnicząc w Ruchu Światło - Życie 
i uczęszczając na spotkania Odnowy w Duchu Świętym. Zetknąłem się również z Franciszkańskim Duszpasterstwem Akademickim. Poza tym, łączności z parafią nie traciłem w czasie studiów seminaryjnych. Wreszcie, po otrzymaniu święceń kapłańskich w latach 1992 - 1994 pracowałem tutaj jako duszpasterz parafialny. Byłem katechetą w VII LO i opiekowałem się grupą oazową oraz duszpasterstwem akademickim. Okres ten uważam za najpiękniejsze lata mojego dotychczasowego życia kapłańskiego, które, jak ufam, zaowocują również przyszłym zaangażowaniem misyjnym.

Red: Jakie są Ojca wyobrażenia, plany związane z pracą w tym odległym rejonie?

O. Roland Jabłoński: Wyjazd na misje jest wielką niewiadomą. Na początku trzeba poddać się szeroko rozumianej inkulturacji, czyli zaznajomić się z językiem, mentalnością, bogatą historią i tradycją ludzi, do których się jest posłanym. Należy pamiętać również o wielowiekowej historii ewangelizacji krajów Dalekiego Wschodu. Jestem przekonany, że "Azja będzie przyszłością Kościoła", jak to się niejednokrotnie słyszy. W zdaniu tym pobrzmiewa intuicja Kościoła, który odczuwa przynaglenie do głoszenia Dobrej Nowiny aż na krańce ziemi. 
Red.: Czy w miejscu, do którego Ojciec się udaje istnieją już jakieś formy misji czy będzie Ojciec pionierem?

O. Roland Jabłoński: Wiele krajów Dalekiego Wschodu cieszy się bogatą tradycją działalności Kościoła na ich terenie. Istnieją wszakże i takie miejsca, gdzie trzeba rozpoczynać ewangelizację praktycznie od zera. Jednym z państw, gdzie nasz zakon zakłada placówki misyjne jest Birma.

Red.: Często spotyka się też takie zdanie, że Kościół posyła misjonarzy w dalekie kraje, podczas gdy tak wiele do zrobienia jest wokół nas, w naszym kraju, w Europie…

O. Roland Jabłoński: Działalność misyjna jest wpisana w życie i istotę Kościoła. Głoszenie Słowa Bożego ludziom, którzy nie słyszeli jeszcze o Chrystusie powinno w jakiejś mierze być udziałem wszystkich chrześcijan. Misje ożywiają zarazem życie tych wspólnot, z których dany misjonarz się wywodzi. Jest to swoisty paradoks: z jednej strony można wyjazd misjonarza traktować jako utratę kogoś w parafii, jednak z drugiej zyskuje się coś bardzo cennego, a zarazem nieuchwytnego. Należy wspomnieć tu o ludziach, którzy angażują się w pomoc materialną i duchową dla misjonarzy w ich rodzinnych parafiach. 
Misje zagraniczne owocują również bogactwem nowych powołań. Kościół poza tym uczula nas, że wszyscy jesteśmy misjonarzami, czego przejawem jest wciąż rosnąca liczba osób świeckich, które pragną pracować na misjach. 

Red.: W jakich rejonach działają misje franciszkańskie?

O. Roland Jabłoński: Można powiedzieć, że franciszkanie są obecni na wszystkich kontynentach. W miejscach, gdzie nasz zakon nie prowadzi działalności misyjnej, istnieją przeważnie ośrodki misyjne innych zgromadzeń i stowarzyszeń. 
Staramy się docierać z Ewangelią tam, gdzie nikt jeszcze jej nie głosił i odpowiadać tym samym odpowiadać na nowe wyzwania, przed jakimi staje dziś Kościół. 

Red.: Co jest Ojcu najbardziej potrzebne w tej pracy, która Ojca czeka, o co Ojciec chciałby prosić wspólnotę parafialną, 
z której się wywodzi?

O. Rolad Jabłoński: Nasza parafia wydała wielu kapłanów i liczne osoby konsekrowane. Wszyscy jesteśmy wdzięczni za modlitwę, która towarzyszy naszej codziennej pracy apostolskiej. Również ja polecam się tej wytrwałej modlitwie Parafian 
w przededniu mojego wyjazdu na misje. Wyjeżdżam na Daleki Wschód, ale nie jest on na tyle daleki, abym stracił z pola widzenia dwie wieże bazyliki panewnickiej i postać św. Franciszka, które były dla mnie zawsze punktem odniesienia, znakiem, że mogę tu zawsze wrócić. 

Red.: Czy wyjeżdża Ojciec na jakiś określony czas, kiedy znowu Ojciec zawita do Panewnik?

O. Rolad Jabłoński: Nie wiem, kiedy znów zobaczę Panewniki i będę mógł odwiedzić Rodziców. Wyjeżdżam ze świadomością, że będę tam pracował na stałe. Jeśli władze zakonne oraz inne okoliczności nie zdecydują inaczej, zostanę tam do końca moich dni. 

Red.: Bóg zapłać za poświęcony czas. Zapewniam w imieniu parafian o modlitwie, jednocześnie życzę, aby Bóg wspierał wszelkie działania, Matka Boża dodawała sił, a Anioł Stróż chronił przed wszelkim niebezpieczeństwem.

Rozmawiała: Lucyna Korzekwa





do góry
  
Ludzie Parafii