|
Bangui - Bimbo, kwiecień 2007.
Drodzy i Kochani Bliscy, Współbracia, Przyjaciele i Znajomi !
Jezus Chrystus Zmartwychwstały, który w swoim Ciele uwielbionym nosi znaki cierpienia i
męki, przyjętych i przeżytych dla nas i dla naszego zbawienia, niech przeniknie do
wnętrza każdego z nas, jak przeniknął do miejsca, gdzie byli uczniowie; niech da
się rozpoznać, kiedy słyszymy jak mówi nam po imieniu, jak Marii Magdalenie, i kiedy nam towarzyszy na drodze, aby nam
wyjaśnić sens życia i moc Jego obecności w łamaniu chleba, jak w Emaus.
Pamiętam o Was, szczególnie w dni Świętego Triduum, dni umacniania naszej wiary, nadziei i
miłości z Bogiem i bliźnimi, w Kościele i w świecie. Modliłem się szczególnie
w Waszych intencjach w liturgii Wigilii paschalnej, którą koncelebrowałem w parafii w
Bimbo. Wcześniej prowadziłem liturgie Wielkiego Czwartku, który dla mnie jest dniem
szczególnym, bo właśnie w W. Czwartek przyjąłem świecenia kapłańskie. W niedziele Wielkanocy
byłem w wiosce, gdzie tylko skromna kapliczka, przykryta dachem z traw, ale tyle
radości z celebracji, w której uczestniczyło około 100 osób, w połowie dzieci i
dorośli. Miałem też jeszcze prowadzenie dni rekolekcji, w poniedziałek i we wtorek, dla
młodych z nowego instytutu świeckich, którzy złożą pierwsze śluby w niedziele
Miłosierdzia Bożego. Noszą nazwę: małe Bractwo Przyjaciół Jezusa Współczującego. Wczoraj, 11 kwietnia,
wziąłem samolot z Bangui do Brazzaville. Dziś jestem tu przejazdem, jutro przepłynę
motorówka rzekę i będę w Kinszasie, a na niedziele chcę być w Lubumbaszi, na drugim, wschodnim
krańcu tego kraju. Mamy zebranie zarządu, do którego od sierpnia ub. roku znowu
należę. Nie udało mi się napisać wcześniej, bo sporo pracy i posług, kapłańskich
i innych.
Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami, naszymi radościami. Tu będzie przerwa, bo jest czas na wieczorna adoracje. Zabieram wiec Was,
każdego i każdą, ze sobą, przed Jezusa!
Tydzień później, tez w czwartek, 19 kwietnia 2007, juz w Lubumbaszi, w czasie przerwy poobiedniej.
Długość czasu pobytu w Afryce, szczególnie ostatnio, od ponad 17 lat w Republice
Środkowej Afryki, sprawia, że nie czuje się tutaj obco, przeciwnie, jestem jakoś
włączony w pejzaż codziennego życia ludzi. Tak było już w Obo, a teraz spostrzegam to jeszcze bardziej,
obserwując jak ludzie odnoszą się do mnie, do nas. W Bimbo, kiedy idę droga,
zwłaszcza dzieci wołają i pozdrawiają, nieraz aż do zamęczenia. Młodzi i
dorośli, często pozdrawiają mnie po imieniu, jako kogoś znanego i bliskiego
pośród nich, mimo że nie zachodzę do ich domów. Ta znajomość pochodzi szczególnie
ze wspólnoty Mszy świętej niedzielnej, którą przynajmniej raz w miesiącu
prowadzę w parafii Bimbo.
Innym miejscem bliskości bycia z ludźmi są taxibusy, z których nieraz korzystamy, aby
pojechać do centrum miasta, około 7 km od nas. Wydaje mi się, że w pewien sposób
jest to tez forma apostołowania, wyrażenia naszego braterstwa z innymi. Zdążają
się gesty życzliwości, kiedy nieoczekiwanie ktoś zapłaci 100 franków za nasz przejazd! Pisze o nas, bo
także ojciec Barnaba korzysta z tego środka komunikacji, przynajmniej 3 dni w tygodniu, aby
pracować od rana do południa w centrum dla dzieci ulicy.
Wiele radości przynosi mi posługa kapłańska, słuchania, prowadzenia młodych, nauczania itd. W tym roku
także prowadzę wykłady z teologii życia konsekrowanego dla grupy nowicjuszek z kilku
zgromadzeń. Uważne słuchanie, pytania, notowanie. Te same tematy przekazywałem
dwom osobom, Paulinowi i Maryline, którzy z pomocą ojca Adelino tworzą nowa
wspólnotę świeckich konsekrowanych w instytucie „Małej Wspólnoty Przyjaciół
Jezusa Współczującego”, skierowanego na apostolstwo słuchania i pomocy duchowej chorym,
żyjącym w beznadziei itp. Przygotowywałem ich też do złożenia pierwszych
ślubów, 15 kwietnia, w niedziele Miłosierdzia Bożego. Mnie już tam nie było, ale sercem zawsze jestem z tymi,
którzy są i pozostają mi bliskimi.
Od lat dobrze wiemy, jak ważne jest używanie miejscowego języka, Sango. Kiedy
mówię i zwracam się do kogoś po francusku, pozostaje dla niego niejako człowiekiem
z zewnątrz, obcym. Ale wystarczy, że przejdę na używanie języka sango i juz
zupełnie inaczej wygląda odnoszenie się do mnie, obsłużenie, pomoc itp. Zresztą
cieszy mnie i to, że nieraz słyszę, jak komentują moją dobrą znajomość
używania tego języka. Nie jest to doskonałe, nie jest to wyszukane, ale
zwykłe proste konstrukcje zdań. O tym przekonuje się nie tylko na na ulicy, na targowisku czy w taxi, ale
też w sklepach czy w urzędach.
W drugiej połowie lutego była diecezjalna sesja duszpasterska w jednej z parafii. Przewidziano
mój udział jako odpowiedzialnego za komisje do spraw życia konsekrowanego. Miałem
przedstawić prace komisji a w inny dzień referat na temat zaangażowania naszych
wspólnot zakonnych (około 60) w życie kościoła lokalnego w Bangui. Mówiłem
i czytałem po francusku, ale na koniec były pytania, i po francusku i w sango,
więc według pytań odpowiadałem w dwóch językach, bez kłopotów, co mile
zostało przyjęte przez słuchających. To wszystko pomaga mi żyć przekonaniem,
że wszędzie, gdzie Pan dał mi i daje mi być, żyć i służyć, jestem w Rodzinie, jestem u siebie, jestem w
Kościele!
Teraz od tygodnia jestem w kraju mojej pierwszej miłości misji, w Kongo – Zairze.
Powracają wspomnienia, kiedy tutaj w domu nowicjackim spotykam młodych, pochodzących
z naszej misji franciszkańskiej w Kabondo, w diecezji Kamina, gdzie w czerwcu 1979 roku
zatrzymałem się na pierwszy miesiąc odkryć i spostrzeżeń misyjnych. Pytają
mnie: to ojciec był dawniej w Kinkondji? W odpowiedzi zaczynam przytaczać pierwsze zdania z liturgii Mszy
świętej w języka kiluba ! Tego akurat nie zapomniałem! Patrzę na moich współbraci
z którymi teraz jestem w zarządzie naszej Prowincji zakonnej: Edmund, którego
przyjęliśmy w 1984 i Bavon, rok później, są radnymi, już drugi raz; Alex,
przyjęty do postulatu w 1986, jest od sierpnia naszym przełożonym prowincjalnym. Widzicie? Wtedy
było kilkudziesięciu braci w prowincji, dziś, razem z nowicjuszami jest nas ponad 240. Tak to Rodzina: Zakon i
Kościół, rośnie i rozwija się, dzięki łasce Bożej i wysiłkom ludzkim.
Chwała Panu!
Nasi dwaj kandydaci w postulacie w Kongo – Brazzaville kontynuują ich wejście
do wspólnoty i odkrywanie tej formy życia. Marcjal, przyjęty w 2005, jest zaakceptowany do nowicjatu w tym roku, wiec po urlopie u nas, przyjedzie tutaj do Lubumbashi, do domu nowicjackiego.
Prowincjał przyjął w sumie 11 młodych na ten etap życia zakonnego. Elian, drugi nasz postulant,
przyjęty w 2006, będzie kontynuował w postulacie, jako że trwa on dwa lata. W tym roku nie mamy
żadnego kandydata do postulatu, bo prawie wszyscy, którzy są w kontakcie z nami w Bangui,
są jeszcze na etapie kończenia szkoły średniej.
Dotychczas pracowaliśmy w 3 parafiach w diecezji Bangassou : Obo, Zemio i Rafai. Ze
względów na nasze siły i możliwości, szczególnie personalne, oddajemy Biskupowi parafie w Obo. Ma to
się dokonać w najbliższych tygodniach czy miesiącach, ale jeszcze nie znamy
dokładnej daty, bo z jego strony była propozycja i prośba, abyśmy oddali
Zemio i pozostali w Obo. My, z zarządem prowincji, podtrzymujemy nasz wybór,
który dla nas, najstarszych, nie jest łatwym wyborem, ale koniecznym, jeśli
chcemy zachować nasze życie wspólne i dobrze pracować w powierzonych parafiach. Ufam, ze wszyscy razem odnajdziemy
się w uznaniu i wypełnieniu woli Bożej, tego co Pan chce i czego oczekuje od nas.
Dane mi jest w tym roku skorzystać z urlopu. Wyjazd jest zarezerwowany na 31 maja. W pierwszych dniach czerwca
będę już w Europie. Przed przyjazdem do Polski chce spotkać się z Braćmi, Siostrami i Znajomymi we Francji, w Portugalii i w Belgii. O. Dymitr
przesłał mi kalendarz spotkań misjonarzy na miesiąc czerwiec, z którego chciałbym
skorzystać. W Cieszynie chcę być na niedziele 24.06, aby wspólnie z Bliskimi
dziękować Panu Bogu za dar życia moich Sióstr, Zosi i Marysi, które w tym roku
obchodzą „okrągłe” rocznice urodzin. Tym akcentem radości i nadziei kończę, serdecznie pozdrawiam:
Pokój i Dobro!
Brat Zbigniew Tadeusz Kusy
|
|