Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             


Cochabamba, maj 2008

tekst w formacie


Dwa światy


To, co najlepiej charakteryzuje Boliwię, to drastyczny podział społeczeństwa. Bogaci opływają w luksusy, mają po kilka samochodów, służbę, dom jak z bajki.

Biedni... Biedota stanowi większość społeczeństwa. Ludzie mieszkają w ruderach, bez wody, bez łazienek. Są to zwykle rodziny wielodzietne. Lub lepiej powiedzieć – matki z wieloma dziećmi. Schematem w Boliwii stało się porzucanie przez mężczyzn ciężarnych kobiet. Często zdarza się, że ojcem każdego dziecka jest ktoś inny. Ale to, co zaskoczyć może jeszcze bardziej, to fakt, że niemal równie często to kobiety porzucają mężczyzn, pozostawiając im 4-5 własnych dzieci.

Maria
Maria ma 5 lat, choć wygląda na 3. Miała niespełna rok, gdy jej matka odeszła z innym mężczyzną. Oprócz najmłodszej Marii pozostawiła osamotnionemu ojcu pozostałą czwórkę dzieci. Maria nie rośnie. To symptom porzuconego dziecka. Jej małe serduszko zostało zranione w najdelikatniejszym miejscu – przeznaczonym na matczyną czułość.

Camila
Camila to dziewczynka, która nie pamięta swojej matki. Kobieta potrzebując pieniędzy wyszła na ulicę. Jej praca zaowocowała kilkorgiem dzieci, Ojcowie to przypadkowi, nieznani mężczyźni. Dzieci porozrzucane są po różnych sierocińcach. Matka odkąd oddała Camilę do domu dziecka, mimo zapewnień o odwiedzinach, nigdy więcej się tam nie pojawiła. Tym samym zablokowała Camili szansę na adopcję.

Barbara
Barbara jest śliczną, uśmiechniętą 5-latką. Jej ojciec, potrzebując pieniędzy zastawił ją u znajomych pożyczając 1000 dolarów. Pieniędzy nie oddał. Dla bezpieczeństwa dziewczynki, jej matka umieściła ją w domu dziecka.. 

Można powiedzieć, że te dzieci miały jednak trochę szczęścia. Inne, w podobnych sytuacjach, trafiają na ulicę; żyją z żebractwa i rosną w głębokim przekonaniu o swojej bezużyteczności.

We wszystkich dramatach rodzinnych jak zwykle najbardziej cierpią dzieci.
Bieda, brak wykształcenia, to zaklęty krąg, z którego nie łatwo się wyrwać.

Matka samotnie wychowująca kilkoro dzieci musi z czegoś żyć. Popularnym zajęciem jest uliczny handel. Kobiety sprzedają słodycze, gumy do żucia, wszystko, w co nie trzeba dużo inwestować. Oczywiście nie stać ich na niańki. Dzieci wychowują się na chodniku, spędzając długie godziny wśród spalin samochodów i stukotu obcasów przechodniów.
Sprawiają wrażenie otępiałych i zobojętniałych. I choć są z matką, zwykle są brudne i zaniedbane. Myśląc o ich przyszłości można popaść w przygnębienie. Ich życie zdaje się być szare i zdecydowanie bez perspektyw.

To, co może uleczyć zranione serce Ameryki to przywrócenie znaczenia rodzinie, która tutaj nabiera karykaturalnych kształtów. To również zadbanie o prawa kobiet, w tym porzuconych matek, którym nie udziela się żadnej pomocy. To w przyszłości może przywrócić dzieciom ich godność. Wówczas będą miały prawo do dzieciństwa i choćby szanse na lepsze życie.

Katarzyna Karp, Cochabamba


zobacz >>
 


zobacz >>
  


zobacz >>


zobacz >>
 


zobacz >>
  


zobacz >>


zobacz >>

 



do góry
  
listy