|
Miejska Górka, wrzesień 2010.
Spotkanie z misjonarzami
Dnia 3 września br. w Miejskiej Górce, odbyło się
spotkanie braci nowicjuszy z misjonarzami,
o. Normanem i o. Eugeniuszem. Ponadto, na spotkaniu był
obecny o. Dymitr, który jest w naszej Prowincji sekretarzem
d/s misji. Wszyscy ojcowie przyjechali do nowicjatu, prosto z
Mazur, gdzie uczestniczyli, w organizowanym, po raz dziesiąty
sympozjum. Na sympozjum, zjechali się, wcześniej zaproszeni
misjonarze, z wszystkich prowincji Franciszkańskich w Polsce.
Głównym tematem warsztatów była inkulturacja.
Bracia nowicjusze mieli okazję posłuchać, krótkiej
konferencji oraz świadectwa, przybyłych misjonarzy. O.
Eugeniusz, pracujący od 26 lat w Boliwii, na początku
opowiedział o swoim powołaniu, które pomału rozwijało się
w seminarium. Skończyło się tym, że 1984 r. wyjechał wraz
z o. Sykstusem na misje do Boliwii. Początki nie były łatwe.
Najpierw należało się nauczyć języka hiszpańskiego.
Pierwszą placówką o. Eugeniusza było Robore, leżące
200km od Santa Cruz. Kolejnym terenem misyjnym było Peuerto
Cichano, gdzie o. Eugeniusz od podstaw budował struktury
parafii. Zanim, jeszcze powstała parafia o. Eugeniusz mieszkał
sam, w maleńkim pokoju, poznając teren i ludzi. Z czasem,
parafia w Peurto Cichano rozrosła się i utworzyły się, prężnie
działające grupy parafialne. Nawet została powołana rada
parafialna. Kolejną placówką było Airo Concepcion, gdzie
od 1997 r. z wielkim oddaniem, aż do dzisiaj
o. Eugeniusz głosi miejscowej ludności Chrystusa. Tutaj też,
jak w poprzedniej parafii, wszystko trzeba było budować od
podstaw, dosłownie od zera. Na obecnej placówce o.
Eugeniusza znajduje się siedem dzielnic. Dla miejscowych
marynarzy o. Eugeniusz spełnia ważną dla nich posługę
sakrmanetalną, jest ich kapelanem. Na uwagę zasługuje fakt,
że do najbliższego, większego miasta o. Eugeniusz ma od
siebie 600 km. Sytuacja w Boliwii, jest nie do
pozazdroszczenia. Brak pracy, wielka bieda i nędza. Jedynie,
lepiej żyją rodziny oficerów i nauczycieli. Widać też
owoce pracy misyjnej. O. Eugeniusz ma ogromne wsparcie, silną
grupę modlitewną, która sama się organizuje i jedzie w
teren, wychodzi do ludzi ze słowem Bożym. Pamiętajmy, że
wszyscy jesteśmy uczniami i misjonarzami Chrystusa.
Pracujący od 5 lat w Republice Środkowej Afryki o. Norman
opowiedział nowicjuszom o trudach i radościach, związanych
z pracą misyjną w Afryce. U o. Normana przygoda z misjami,
zaczęła się nieoczekiwanie w nowicjacie. Związane jest, to
z osobą o. Barnaby, również misjonarza, za którego, będąc
w seminarium o. Norman się modlił. Złożyło się nawet
tak, że przez dwa lata, pracował z nim na misjach. Więc
nigdy nie wiadomo, jak Pan Bóg pokieruje naszym powołaniem.
Zazwyczaj, zaczyna się nie pozornie, jak to miało miejsce, w
przypadku o. Normana. Przed wyjazdem na misje, przez rok
o. Norman uczył się francuskiego w Belgii. W Zenio, język
miejscowych, bardziej taki opisowy, to sango. Tam, gdzie
pracuje o. Norman, swoją misje katolicką realizują siostry.
Nie ma wody, jest czerpana ze studni. O elektryczności, jaką
my znamy, możemy zapomnieć. Ludzie żyją ubogo, dzieci
pracują na polu. Smutne jest to, że ogromna ilość dzieci
żyje na ulicy, a u bardzo małych, do 4 roku życia, notuje
się wysoką śmiertelność. Na miejscu brakuje fachowej
opieki lekarskiej, szpitali itd. Posiadamy w RSA dwie placówki
misyjne, jedną w Rafai, a drugą w Bangii, gdzie znajduje się
dom formacyjny. Podsumowując, o. Norman stwierdził, że
praca w Afryce jest bogatym doświadczeniem. Ponadto należy
pamiętać, że ciągle na czarnym lądzie, brakuje kapłanów
i braci.
autor artykułu: br. now. Kanizy Kąkol
(zredagowano dnia 04.09.2010)
spotkanie braci nowicjuszy z
misjonarzami
|
|