Listy 25 października 2022
Serce Kościoła
25.10.2022, Bimbo, RCA
Choć różnica czasu miedzy Polską a RCA nie jest duża (1h), a wraz z Waszą zmianą czasu na zimowy zaniknie w ogóle, to jednak są sytuacje gdy pojawia się pewny rozdźwięk. Na przykład kwestia tygodnia misyjnego. Nie wiem z jakich przyczyn, ale tydzień misyjny w RCA już się zakończył. Rozpoczął się 16 października i skończył niedzielą misyjna 23 dnia tegoż miesiąca… Przynajmniej samą niedzielę misyjną świętowaliśmy wspólnie. 
Jako że wciąż przebywam w Bimbo, to zacznę kilka słów o … gościach, bo ich u nas nie brakuje. Od kilku dni zamieszkuje z nami siostra, nie-siostra Loisse. Jest to dziewczyna, która nie odnowiła swoich ślubów czasowych i teoretycznie nie jest już osobą konsekrowaną. Z racji jednak, że sprawa nie jest tak prosta jakby się wydawało (nie zostałem w tajemniczony), i potrzeba poczekać na wizytę matki generalnej, która ma się tu, w RCA, pojawić początkiem listopada i rozstrzygnąć sprawę, kapłan odpowiedzialny z ramienia diecezji za duszpasterstwo powołań, poprosił o „azyl” dla siostry. Nie chciał, by wracała do dzielnicy, z racji na nieprzychylne okoliczności. We wspólnocie pozostać już nie mogła, toteż rozpoczęto poszukiwania miejsca. Powołując się na argumentację, która została mi przedstawiona, miałaby to być wspólnota męska, bo w żeńskich za dużo plotkują… ; ) Więc trafiła do nas. Spędzi tu jakieś dwa tygodnie, a później… chyba wróci do rodziny, bo z mojego punktu widzenia innej opcji nie ma. 
Jest z nami także nasz współbrat, br. Martial, Środkowo Afrykańczyk, kapłan, student w Rzymie na Antonianum. Przyjechał z racji na pogrzeb kapłana, członka jego rodziny. Spędzi z nami też kilka tygodni po czym wróci do Rzymu. 
Postulanci rozpoczęli już rok akademicki. Codziennie rano wychodzą na kurs do sąsiadów, do wspólnoty Kombonianów, gdzie organizowany jest kurs (wyrównawczy) dla kilku grup postulantów z różnych męskich zgromadzeń zakonnych. W ramach programu jest język francuski, katecheza, metodologia, wstęp do Pisma Świętego i trochę z duchowości. Wracają do domu po 12:00. Popołudnia też mają wypełnione. Wedle planu, trzy razy w tygodniu miałyby się obywać zajęcia w domu: życie Franciszka i Klary, historia zakonu, savoir vivre, dodatkowe korepetycje z francuskiego. Alternatywą do tych zajęć jest praca fizyczna. Pozostałe dwa dni to okazja do sportu. Zaś w sobotę porządkujemy dom a popołudniu spotykamy się na kręgach biblijnych. Jednak z racji iż jestem sam, a roboty w ogrodzie jest od groma, toteż popołudniowe zajęcia odbywają się tylko w poniedziałki. Obecnie maglujemy liturgię godzin, choć ich znajomość  brewiarza, jak na etap postulatu jest już zadowalająca. Pozostałe wolne popołudnia porządkujemy posesję po tym jak zamknięta została stolarnia i br. Remo wyjechał do Kongo. Próbujemy poukładać drzewo (deski, belki etc.), wywieźć zepsute ciężarówki, spalić śmieci i przygotować teren pod ogród. W innej części naszej posesji udało nam się już posadzić pomidory, ogórki, szczypiorek, sałatę, kapustę i rukolę. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Na nowej części będzie bardziej afrykańsko: budu/amarante (po polsku ponoć szarłat), maniok, aubergine (po polsku ofijalnie: psianka podłużna, a nieoficjalnie: oberżyna lub bakłażan), gombo (po polsku: piżmian jadalny)… :D
Ostatnimi dniami nieco zainwestowaliśmy w środki lokomocji. Podjęliśmy się naprawy jednego z motorów. Części nie są tak strasznie drogie. Wymieniliśmy co było konieczne do tego, by motor był użytkowy. W następnym etapie postaramy się o sprawy bardziej marginalne jak pokrowiec na zniszczone siedzenie, nowa obudowa do świateł, nowe lusterka, obudowa na łańcuch… Priorytetem jest jednak ubezpieczenie i przegląd techniczny. Może początkiem listopada uda nam się to zrealizować. Drugi motor musi poczekać trochę dłużej. Mieliśmy też usterkę w samochodzie. Tutaj zwlekać też nie można było bo bez auta ciężko posuwać się do przodu. 
W najbliższym miesiącu przymierzamy się do kupna nowej zamrażalki, bo stara już nie mrozi najlepiej a co istotniejsze zżera mnóstwo prądu – nie jest w stanie pochodzić na akumulatorach ładowanych przez baterie słoneczne. Mrozi zatem tylko wówczas gdy mamy prąd z miasta a potem podtrzymuje temperaturę… 
W minioną niedzielę nasi braci zjechali się do Boali na uroczystość instalacji nowego proboszcza – fr. Oscara. Mnie przypadło pozostać w domu i stróżować. Braci posłałem samochodem z wynajętym szoferem, już w sobotę popołudniu. Wrócili ukontentowani w niedzielę wieczorem. Podobna uroczystość odbędzie się w Boyali  w przyszłą niedzielę, gdzie proboszczem zostanie mianowany fr. Fabien. Nas tam jednak nie będzie, bo mamy przewidziany dzień skupienia (sobota-niedziela). 
Jak można szybko zauważyć, mało w tych ostatnich tygodniach duchowych przeżyć. Czasem sobie myślę, że wiele z tej misyjnej posługi mógłby realizować każdy świecki… „szkoda kapłaństwa na takie obowiązki”. Ale przeszedł mi z pomocą pewien kapłan, Polak, który powiedział, że posługa taka jaka mi została zlecona to trochę na wzór św. Teresy od Dzieciątka Jezus: „w sercu Kościoła chcę być Miłością”. I to prawda, iż dbam trochę o to, by krwiobieg był przepustowy. Drobne usługi sprawiają, że inne dzieła mogą pójść do przodu, że się dzieje, że żyje, że Kościół głosi. Staram się więc przekuć te przyziemne zabiegi na modlitwę. To trochę jak w dzisiejszej Ewangelii: ziarno zostało rzucone w ziemie nie dla siebie samego, ale by wyrosło i na jego ramionach mogły spocząć ptaki niebieskie. A żem zasadzony w Ogrodzie Pana, toteż wody mi nie braknie, gałęzie nie wyschną i ptaki mogą spać spokojnie. 
Niech Pan Wam błogosławi! +