Misje OFM - serwis informujący o działalności misyjnej Zakonu Braci Mniejszych Polskiej Prowincji Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

STRONA GŁÓWNAHISTORIAPRACA MISYJNAGALERIALINKI                                                             


   Świadomość głoszenia Ewangelii wszystkim narodom, zgodnie z nakazem misyjnym Chrystusa (por. Mk. 16,15; Mt. 38,19), towarzyszyła Kościołowi od początku i zawsze prowadziła bardziej do czynnego rozpowszechniania Ewangelii w świecie...

       więcej>>


    Jak wygląda zaangażowanie na polu misyjnym braci z naszej prowincji Wniebowzięcia NMP z Katowic...

 więcej >>


  Galeria zdjęć dokumentujących pracę misyjną naszych współbraci oraz działalność naszego sekretariatu...

 więcej>>


     Linki do wybranych miejsc w Internecie - znanych i mniej znanych...

   więcej>>


 

   O. Kordian Merta OFM
   ZMIENIĆ STRUKTURY


   Dziś w Republice Środkowo Afrykańskiej mamy wybory do parlamentu. Światowe media mówią o rodzącej się nadziei na rozwiązanie palących problemów tego kraju. Nie podzielam tej opinii, nie sądzę by istniało jakieś posunięcie, które mogło by szybko zmienić życie mieszkańców RCA. Prawdziwym bogactwem kraju są jego mieszkańcy a w RCA nie ma struktur sprzyjających rozwojowi człowieka. Pomijam problemy rasowe, polityczne w ostatnim czasie kraj przeżył trzy rebelie wojskowe, pomijam problem bezpieczeństwa - uzbrojone po zęby bandy sieją terror na drogach. Chcę mówić o codziennym życiu przeciętnych ludzi w mojej parafii.
   Prymitywne gliniane chatki kryte słomą, by wejść do środka trzeba się porządnie schylić. W środku najczęściej dwa bambusowe łóżka, jakaś skrzynia służąca za szafę, garnki, sieci na polowanie, plastykowy kanister, lampa naftowa. Słoma na suficie ma czarno błyszczący połysk, autorem tego zadziwiającego efektu jest dym z palącego się na środku ogniska. Taka chata w zasadzie służy do spania, życie toczy się przed domem w cieniu palm i mangowców. Do całości gospodarstwa należy jeszcze niewielki hangar służący jako kuchnia i spichlerz na palach. Dobry gospodarz ma jeszcze okrągły parawan z liści palmowych, to rodzinna łazienka a bardzo dobry gospodarz ma podobną do łazienki toaletę, niestety tych jest znacznie mniej. Za domostwem najczęściej rosną wysokie trawy, chaszcze, to one zastępują toaletę. W wiosce zawsze słychać radosny szczebiot dzieci. Boso w podartych slipach bawią się od rana do wieczora. Wszystkie są dobrze odżywione, manioku, orzeszków ziemnych i owoców nie brakuje. Gdy patrzy się na nich z daleka, wyglądają bardzo sympatycznie, gorzej gdy - by przyjrzeć się z bliska. Mydło jest luksusem, dzieciaki ze zdrową skórą należą do rzadkości. Starszy dzieciak opiekuje się młodszym, najczęściej nosi go przepasanego derką na biodrze. Afrykańskie dzieci głodne są wiedzy W miarę jak dzieci dorastają włączają się do życia dorosłych. Dwunastoletnia dziewczynka niejednokrotnie prowadzi rodzinną kuchnie, potrafi uprawić pole i w zasadzie umie już wszystko co będzie jej potrzebne do dorosłego życia i tu jest prawdziwe nieszczęście. Edukacja ogranicza się do polowania, uprawiania pola, gotowania, budowania domu. Większość dzieci na terenie naszej misji nie chodzi do szkoły, a te które mieszkają w większych centrach mają szczęście kilka tygodni w roku w przerwach między strajkami nauczycieli spędzić w szkole. Na stu kandydatów do bierzmowania [średnia wieku 15 lat] w sektorze gdzie przebywam obecnie, trzech umie czytać. Dla tej generacji dzieci i młodzieży nie ma perspektywy rozwoju, cała ich wiedza o świecie ogranicza się do kilku sąsiednich wiosek. Kiedy zaczynają dorastać, chłopak [około 14 lat] lepi swoją własną chatę, ma też swoje pole. Dziewczyna manifestuje swoją dojrzałość rzeżączką albo pierwszą ciążą. Życie kulturalne i rozrywkowe ogranicza się do seksu, tańca i alkoholu. Z upływem lat zaczynają się formować pary prawie małżeńskie, czym starsi tym stabilniejsi w związkach. Prawie w każdej rodzinie dzieci mają jedną matkę ale różnych ojców. Tragedia tych ludzi polega na tym. że nie mają innego wzorca. Tu marksistowskie stwierdzenie "byt kształtuje świadomość" ma swoje pełne uzasadnienie.
   Byt kształtuje świadomość ale jej nie determinuje i tu właśnie zaczyna się wielkie zadanie misji. Po dziesięciu latach pracy trudno dopatrzyć się istotnych zmian. Wspólnota parafialna na pewno się powiększyła, przybyło sporo murowanych kaplic, jest też kilku nowych zaangażowanych katechetów, ale to co istotne czyli życie ewangeliczne, trudno się go doszukać. Kilkanaście ślubów kościelnych ale tylko jeden, który przypomina związek Chrystusa z Kościołem. No i druga strona medalu - polowania na "czarownice" zakończone siedmioma trupami. Miejscowi specjaliści od światów niewidzialnych mają coraz większe wpływy. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest ciągły spadek poziomu życia. Bez solidnej edukacji ten kraj, tak jak i Kościół nie mają przyszłości. Ewangelizacja bez zmian struktur społecznych wydaje mi się syzyfową pracą. Żeby misja realnie miała przyczynić się do tworzenia nowych struktur, trzeba dwóch rzeczy więcej misjonarzy i więcej środków materialnych.
   Prawdziwym błogosławieństwem dla misji w tym roku był przyjazd sióstr franciszkanek. Bardzo szybko udało nam się otworzyć szkołę przy misji, 50 dzieci i 25 dorastających dziewcząt skorzystało z życiowej szansy. Nasza apteka i przychodnia nabrały rozmachu - około trzydziestu konsultacji dziennie. Oczywiście to kropla w morzu potrzeb ale jest to pierwsza kropla i na pewno zrobimy wszystko by było ich więcej. I tu kieruje wzrok na Kościół w Polsce.
   Prężność Kościoła mierzy się między innymi ilością powołań. Polskie seminaria duchowne diecezjalne i zakonne są unikatem w dzisiejszym Kościele. Chrystus powołał Apostołów i posłał ich mówiąc "idźcie na cały świat i głoście ewangelię". Z tym "na cały świat" Kościół w Polsce już nie jest taki pierwszy, a co smutniejsze w Europie ostatni Hiszpanie mają około 16 tys. misjonarzy, Włosi 12 tys., Francuzi 7 tys., Niemcy 5 tys., Holendrzy 3 tys. a polski Kościół ma zaledwie około 2 tys. Ma to swoje uzasadnienie w uwarunkowaniach historycznych ale właśnie czasy się zmieniły. W naszych polskich franciszkańskich prowincjach mamy znacznie więcej braci pracujących w Niemczech i Austrii niż na misjach [nie mówię już o Afryce]. Czyż św. Franciszek nie posłał nas do najuboższych tego świata. Przedstawiłem kiedyś ten problem jednemu z przełożonych naszych prowincji, odpowiedz była szczera - ktoś na koks do seminarium też musi zarobić. Istota problemu nie polega jedynie na tym, kto ma zarobić na koks ale na samym powołaniu, chodzi o to, by iść za pierwszym ciosem powołania. Pamiętam w nowicjacie co drugi z nas chciał jechać na misje a skończyło się na Goruszkach czy Chorzowie. Dostałem kiedyś list od jednego z braci kleryków, który prosił mnie o przedstawienie mu społecznych problemów Afryki, interesuje go to, ponieważ po skończeniu seminarium chce studiować na KUL-u katolicką naukę społeczną. Nie odpisałem, ponieważ nie mam czasu dla powołań, które skupiają się na studiowaniu ludzkich problemów, tu potrzeba nam braci którzy chcą ludziom pomóc by mogli żyć na obraz boży.
   Mają w wkrótce do nas dołączyć dwaj bracia z Polski. Bogu niech będą dzięki. Ich przyjazd jest dla nas poważnym dylematem, mamy cztery placówki i każda z nich naprawdę potrzebuje wsparcia [jedną z nich byliśmy zmuszeni tymczasowo zamknąć], jak więc podzielić dwóch braci na cztery misje.
   Ewangelizacja w RCA wymaga dziś od nas znacznie szerszego zakresu działania, musimy przyczynić się do zmian struktur społecznych a to jest nie możliwe bez środków materialnych. Dotychczasowe środki na utrzymanie misji pochodzą w 75% z diecezji, pozostałe 25% z zakonu [pięciodolarowe intencje mszalne]. Te środki są wystarczające na bardzo skromne życie i działalność duszpasterską. Na otwarcie szkoły użyliśmy niewielkich oszczędności domowych. Szkoła może działać tylko dla tego, że dwie siostry z Konga gotowe były poświęcić część swojego życia. Niestety ze szkoły korzystają tylko nie liczni uprzywilejowani mieszkańcy centrum, podczas gdy 80% naszej misji stanowią chrześcijanie żyjący w wioskach rozsianych po buszu [24 tys. km²]. Ta nie wielka uprzywilejowana grupa dzieci w zasadzie wywodzi się z miejscowej elity. Szkoła jest płatna 5$ na rok albo równowartość w naturze, trzy miski manioku lub orzeszków ziemnych. Żeby uruchomić szkołę - wiosce z jednym nauczycielem trzeba by rocznie 1400$ [oficjalny zarobek nauczyciela]. Miejmy nadzieje, ze po dzisiejszych wyborach znajdą się pieniądze na uruchomienie szkół państwowych, jeśli nie, będziemy musieli coś zrobić. Planujemy co roku powiększyć szkołę o jedną klasę, za dwa lata trzeba będzie zatrudnić przynajmniej jednego nauczyciela a gdybyśmy chcieli udostępnić szkołę dla wszystkich dzieci na terenie naszej misji trzeba by przynajmniej 14 nauczycieli do dziesięciu szkół.
   Gdzie znaleźć środki. Gigantycznymi środkami dysponują międzynarodowe organizacje, takie jak: Bank Światowy czy Wspólnota Europejska. Te organizacje finansują w Afryce różne projekty. Na naszym terenie przez ostatnie trzy lata obserwowaliśmy jeden z takich projektów "Papaw". Dysponowali olbrzymią ilością sprzętu, najnowsze Land-Rowery, sztab ludzi, biura wyposażone w komputery. Projekt upadł, środki zmarnowane, nieudolność, korupcja, zła organizacja i tak dzieje się z większością tych olbrzymich środków. Wielka szkoda, że te światowe organizacje nie chcą współpracować z misjami. Zdaje się, że mają w swoim dekalogu paragraf anty wyznaniowy. Do naszej szkoły chodzą protestanci, nie chrzczeni, muzułmanie, przyjmując uczniów nikogo nie pytaliśmy o wyznanie. Pozostają środki, którymi dysponuje kościół. Z pewnością są one bardzo ograniczone, z sekretariatu misji poza intencjami mszalnymi na pewno nic nie dostaniemy, chyba że na formacje nowych miejscowych powołań i tu mały paradoks, kandydat ma być po szkole, tak więc w naszej misji nigdy nie będziemy mieli powołań. Z Polski najczęściej wyjeżdżamy jedynie z błogosławieństwem O. Prowincjała, choć i tu zapowiadają się pozytywne zmiany. Wracając z urlopu na skutek zmiany lotu musiałem zatrzymać się na noc w naszym klasztorze w Paryżu, za nocleg zapłaciłem 140 FF [ekonomia rynkowa objęła również klasztory, ale i tak jest to dwa razy taniej niż w najtańszym hotelu] natomiast tu na miejscu mamy 30 FF na całodzienne utrzymanie. Nie chcemy środków by poprawić sobie warunki życia [cztery miesiące w roku spędzam w glinianej chacie bez światła i wody, a toaleta to wysokie trawy], chcemy jedynie pozwolić dzieciom regularnie chodzić do szkoły.
   Jak na razie pozostaje nam zdać się na Bożą opatrzność. W naszej misji jesteśmy gotowi do pracy, potrzeba nam jednak środków, wody chrzcielnej mamy pod dostatkiem ale chrzest bez kredy, tablicy i zeszytu nie zmieni oblicza te Afrykańskiej ziemi. Przez dziesięć lat ochrzciliśmy ponad 1300 ludzi. W większości dorosłych, a nie pomylę się jeśli powiem, że ochrzciliśmy 1100 analfabetów, dla których tęcza po deszczu to olbrzymi wąż który gdzieś tam daleko z ziemi wychodzi i do ziemi wraca.

   Możesz im pomóc materialnie wpłacając na konto misyjne z dopiskiem "Na misje w RCA" (adres konta na stronie Sekretariat Misyjny).

Powrót do strony Listy   


do góry
  
LISTY